Translate

Sztuka - Brzemienna cz. 1.



Brzemienna na wybiegu, cz. I.
(brzemienna - tłum. kobieta w ciąży, ciężarna)
Część II na odrębnej stronie.
Jak pamiętają najstarsi Czytelnicy, przed rokiem znalazłem i ogłosiłem światu „Wizerunek przodka”.  Przez niemal rok nie wychodziłem w teren, podupadłem na zdrowiu a i pogoda nie sprzyjała.  Tej jesieni zebrałem się w sobie, poszedłem do doktora po recepty na środki przeciwbólowe.  Fizycznie źle się to zapowiadało ale psychicznie postawiło mnie na nogi.  Bo znaleziska przerosły moje oczekiwania, przerosły też percepcję środowiska naukowego.

fot. 1. Porcja tłuszczu po wytopieniu nie uformowana.  Na powierzchni pozostały resztki sosu, jasno brązowe.  W porcji otwory kontrolne u góry, czy nie ma robactwa. 
Po roku, przez tydzień prowadziłem eksplorację O-9 czyli obozowiska, w którym Lu pozostawiła portret swojego teścia.  Moja systematyka oparta była na założeniu, że idąc od zewnątrz obozowiska w stronę dawnego zbiornika (nieistniejącego dziś) natrafię na coraz więcej znalezisk po zamieszkałym tam Homo erectusie.  Jak wspominałem, zamieszkiwał on u wód i korzystał z nich wedle potrzeby i do woli.  Sprowadzało się to do tego, że im bliżej zbiornika, tym uważniej skupiałem się na kamieniach leżących na polu.
Przez dni kilka, poza materiałem porównawczym dotyczącym wypieków i gotowanych mięs, znajdowałem pojedyncze artefakty dotyczące twórczości artystycznej.
Rzecz jasna, interesowały mnie porcje tłuszczu ulepione inaczej niż zazwyczaj, nie te ulepione w obłe kształty.  Bo te były lepione i gromadzone do użycia; w wypiekach lub do smarowania chleba i placków.  Szukałem porcji tłuszczu odmiennych kształtów, kształtów, w których lęgły się myśli naszego przodka.
I znajdowałem, dawały mi one dużo do myślenia, bo odkrywałem w nich technologię wylepiania tłuszczów.  Więcej powiem, bo odkrywałem elementy wylepiane także z sosów, z tłuszczów przetapianych w gotowaniu mięsa.
fot. 2. Porcja z fot. 1 w zbliżeniu na brzeg odcięty odłupkiem.  Porcja nie miała robaków mogła być użyta w wypiekach.  Brzeg porcji strugany do masy ciasta.  Powierzchnie cięte odłupkiem zasklepione i gładkie.  I jest to reguła.
Lepienie z tłuszczu nie jest ani łatwe, ani takie proste, jak to się nam wydaje.
Figura Wenus z Lubomierza czy Wizerunek wygniatane były z jednej porcji tłuszczu.  W przypadku Zwierzaka miałem do czynienia z figura ulepioną z dwóch długich klusków.  Po przyłożeniu jednej kluski do drugiej i skręceniu o kąt 90 st., i dociśnięciu, trzeba było zatrzeć ślady styku.  Nie dla maskowania a dla rozprowadzenia i zaciśnięcia materiału.  Dla trwałego (mocnego) połączenia, aby kluski nie rozlazły się.  I ja te ślady styku znalazłem, bo nie zostały zatarte do końca.  Przypuszczałem, że jeśli Lu traktowała rzeźbę poważnie, to rozwijała się twórczo i manualnie.  Potrzebowałem dowodów tego trendu, potrzebowałem dzieła ulepionego z wielu porcji tłuszczu. 
Fot. 3.  Porcja tłuszczu strugana odłupkiem, wiórki do masy wyrabianego ciasta.  Widoczne powierzchnie strugane zasklepione i gładkie.  Reguła, bo te przełomy nie pochodzą z łupania
Szukałem więc. 
Żeby udowodnić Światu, że nie jestem wariatem, bo cała moja praca się do tego sprowadza.  Przez 11 lat udowadniam uczonym, że moje znaleziska są wynikiem zamierzonych działań Homo erectusa.  Co będzie, kiedy znajdę, czy nasz przodek kogokolwiek zaskoczy?  Nie sądzę.

Zawsze odkrywając nowe zjawisko zastanawiam się, jak daleko nasz przodek się posunął, jak daleko zaszedł w nowym.  Czyli do czego zdolny był jego pomyślunek i zręczność w ręcach.
W swoich zbiorach mam kilkadziesiąt porcji tłuszczów i sosów wytapianych lub z gotowania mięs.  Wszystkie znajdowałem pojedynczo, to znaczy, że ulepione i złożone do przechowania (razem a w naczyniu) nie sklejały się.  Bo nawet jeśli się sklejały, to tylko czasowo i nietrwale.
Porcję tłuszczu lub sosu do złączenia z drugą porcją trzeba było przygotować – otworzyć ją na powierzchni do sklejenia i w miejscu klejenia.  Czynnikiem wiążącym był świeży tłuszcz pod powierzchnią porcji, bo ta wysychała, erodowała lub była zabrudzona.  Z czasem pokrywała się skorupą.
fot. 4. Porcja sosu otwarta, przygotowana do lepienia, element jakiejś figury (rzeźby).

Przekonała mnie o tym piękna i kształtna porcja sosu przygotowana do klejenia z inną porcją.  Nawet lekkie przesunięcie końcem palca lub paznokciem po powierzchni, powodowało otwarcie powierzchni, powodowało dostęp do tłuszczu wewnątrz porcji.  Bo ten dostęp i świeży tłuszcz były czynnikiem klejącym.  Przyłożenie dwóch lub więcej porcji bez otwarcia ich powierzchni nie dawało przewidywalnych i pożądanych rezultatów.
fot. 5.  Figura osoby siedzącej na ziemi.  Dół figury płaski.  Ukośne otwarcie bryły tłuszczu z prawej u dołu było przygotowane do doklejenia krótkich klusków tłuszczu - przedramion z obu stron.  Poniechana podlegała erozji i zarosła brudem.  Figura, bryła w dużym stopniu uproszczenia.  Głowa i ramiona giną w masie bryły a przedramiona zaznaczyły by wyraźnie charakter przedstawienia.
Co więcej, w następnej porcji już ukształtowanej w jakiś domniemany kształt (nie do magazynowania), zauważyłem zadrapania paznokciem w odkrytej powierzchni.  Chodziło zapewne o rozwinięcie powierzchni, aby powierzchnia sklejenia była jak największa.  To był ukształtowany element większej figury przygotowany do przyklejenia następnego elementu.  Ale przygotowana powierzchnia uległa erozji i zabrudzeniu.

O dziwo, jest to aktualna do dziś zasada – powierzchnie przeznaczone do klejenia należy dobrze oczyścić i jeszcze dobrze by było, żeby je potraktować papierem ściernym, żeby rozwinąć powierzchnię styku.  Nierówna powierzchnia jest znacznie większa od powierzchni gładkiej właśnie o powierzchnię tych mikro nierówności.
Zarówno obła jak i ulepiona porcja były przygotowane do intrygującego ciągu dalszego, bo była w nich myśl technologiczna i artystyczna – warsztat twórczy naszego przodka.
fot. 6.  Płytka sosu wylepiana jak plastry gliny.  Płytka do wyklejenia lub rysowania.  Okazała się za cienka, zbyt wiotka - przegniecenie na dole.  Czy autor miał na myśli rysunek, czy doklejaną płaskorzeźbę?

I stało się, piątego dnia poszukiwań przekroczyłem obrzeże obozowiska i szedłem dalej w stronę zbiornika.  Wózek, którego nie kupiłem za fundusze unijne, ugrzązł mi w gruncie.  Oglądając się za nim omiotłem wzrokiem obrzeże ornego pola i porośniętej łąki.  Z pierwszej bruzdy ornego pola patrzył na mnie bałwanek z krzemienia.  Był tak samo zaskoczony, jak ja.  Gdzie ja miałem oczy?  Widocznie lądolód a później pługi wyrzuciły go na granicę obozowiska.  Mam już takie kłopoty z poruszaniem się, że nawet bez obciążenia nie ryzykowałem powrotu do domu po aparat fotograficzny a szkoda.

Bałwanek, jak się miało okazać w czyszczeniu, jest tęgą babą okrytą futrem z poczęciem (ciężarnym brzuchem) na wierzchu – tak znalezisko widzę i opisuję nie wykluczając innych Czytelników interpretacji.  Każdy może interpretować to inaczej, bo w znalezisku jest wiele skrótów myślowych, jest duży poziom symboliki lub, jak kto woli, abstrakcji. 
Homo erectus miał świadomość ograniczeń warsztatowych wynikających z tworzywa, z tłuszczu.  W figurce Wenus nie lepił filigranowych rączek czy nóżek, wiedział, że będą podatne na zniszczenie.  On je tylko zaznaczał dla nas jako odbiorców tego dzieła.  Ulepił tors jako bryłę z zaznaczonymi wystającymi elementami, łącznie z głową.  Te elementy są dla mnie czytelne tak samo jak były czytelne dla jemu współczesnych.
Wenus z Milo jest dla nas czytelna i jednoznaczna.  Nie ma rąk, bo je straciła i wcale nam to nie przeszkadza w identyfikacji, bo jesteśmy na tym samym poziomie, co Homo erectus.
W nowym znalezisku, korzystając z większej porcji materiału, pozwolił sobie na więcej realizmu, bryłami przyklejanych mniejszych porcji też w wielkim skrócie myślowym ale WYRAŹNIE zaznaczył głowę, ręce i brzuch.  Ba, zaznaczył nawet krój futra, którym kobieta była okryta.
Widocznie to było dla niego ważne, ważny był przekaz, że nadchodzi zimno i tak należy się nosić.

Ale ważniejszym było to, że kobieta była w ciąży, bo pokazał brzuch odkryty spod futra.  Odkryty brzuch wskazuje też na mistyczną - rodzicielską, obrzędową funkcję tego przedstawienia. 
Dopatrzyłem się, że brzuch jest gładszy od pozostałych powierzchni.  Ta gładkość powstała w czasach, kiedy figura była jeszcze tłuszczem,  powstała wtedy współcześnie.  To znaczy, że była w tym miejscu dotykana wielokrotnie.  Wygładzenie powierzchni powstało na tłuszczu a nie na kamieniu.
I nie jest to pierwszy artefakt dotyczący rytuału i mistyki w działaniach Homo erectusa, na obrzędowość w prezentowanych opracowaniach.
W ulepionej figurze, w jej brzuchu upatrywane były siły nadprzyrodzone prowadzące do pomnożenia potomstwa.  Była symbolem płodności i należało pogłaskać jej ciężarny brzuch, aby pomogła w poczęciu.  Pomnożenie potomstwa było jednym z najważniejszych celów populacji dla jej przetrwania.
Wokół figury koncentrowały się myśli, marzenia i dążenia rodziny, grupy, całego siedliska.  Była otoczona czcią i szacunkiem a dotykana była delikatnie, przecież była zrobiona z tłuszczu.  Służyła grupie latami, aż zastygła w kamień.

Odkryte też były ramiona dla pokazania wykroju skóry.  A same ramiona zaznaczone zostały bryłkami doklejonymi po bokach, bez wyklejania ich kształtu (cienkości) na całej długości.
I tu ciekawostka technologiczna.  Najpierw ukształtował wykrój futra na korpusie, oczyścił powierzchnię (otworzył do przyklejenia) i przyłożył bryłkę ramienia.  Bryłkę przygotowaną do przyklejenia (otwartą).  Tych śladów (zarysu) doklejania celowo nie zacierał, te ślady wykroju skóry jego współcześni i my mieliśmy odczytać.  Tym bardziej, że krawędź skóry opada z tyłu w dół i jest to widoczne.  Zaznaczam, że porcje dolepianych elementów były formowane (spłaszczane) do doklejania czyli, że nie było to przypadkowe sklejenie obłych porcji tłuszczów.  Zarówno korpus w miejscach doklejania, jak i doklejane porcje były do tego przygotowane technologicznie, otwarte i wyrównane do przyłożenia.
Przyklejając głowę skorzystał z otwartej porcji tłuszczu, którą przykleił do szyi ulepionej i wyciągniętej z bryły, ulepionej w tym miejscu tułowia.  Widoczne ukośne ślady na szyi od prawej do lewej w dół do ramienia miały prawdopodobnie ukazywać fałdy skóry (okrycia).  Ubytek prawego ramienia, pomimo, że niewidoczny, w domyśle w całości okryty był futrem.

Na powierzchniach figury widoczne są małe ubytki współczesne i bardzo duże stare ubytki od lądolodu.  Żeby było co poobijać, tłuszcz musiał skamienieć, musiało minąć 200-300 tys lat przed lądolodem.  Te ubytki są poobijane i poobcierane na krawędziach przez lądolód, co każe mi datować znalezisko na ok.600-500 tys. lat p.u. i zwiastowanie nowej pory roku – zimy podobnej do dzisiejszej we Włoszech.  Stąd i nowy trend w okryciach naszego przodka. 
A że baba była gruba, ciężarna, i w futrze to i wygląda dosadnie, proporcje przecież nasz przodek znał, to i oddał jak trzeba. To trzeba było pokazać i propagować (ciuch na topie!), tak też uczynił.
Tym to sposobem wyszła mi „Brzemienna na wybiegu”.

I tu obiecana nispodzianka; „Brzemiennej” w tym eseju nie pokażę.  Nie pokażę Światu najciekawszego artefaktu, największego odkrycia dotyczącego Homo erectusa na dzień dzisiejszy. 
Opis jest wystarczająco obrazowy, kto nie skontaktuje się ze mną, będzie musiał sobie rzeźbę wyobrazić a tego uczelnie nie uczą.  Wyobraźnię się ma, albo ma się jej brak. 
Fotografie będą dostępne na odrębnej stronie dla tych, którzy chcą wiedzieć.  Ta strona jest już i czeka na zainteresowanych.  Brzemienna czeka i zachęca … brzuchem.
Adres do korespondencji jest na końcu każdej strony.  Tytuł korespondencji (hasło) – erectus.  I wystarczy kontakt, moją odpowiedzią będzie adres strony.
Moim stałym Czytelnikom nie sprawi to wielkiego kłopotu, wystarczy na chwilę wejść do poczty.  Ale do tego, uczone osoby będą musiały przegryźć się przez swoją arogancję, ignorancję i zawiść.
To będzie bolało!
Na wymianę poglądów z Czytelnikami też mnie nie stać, nie mam słowników ani translatorów a translator Google działa tylko w jedną stronę.

P.s.  Szóstego dnia wybrałem się na ostatni i najobfitszy w znaleziska obszar obozowiska, przy brzegu zbiornika.  Zastałem świeżo zaorane pole, grzązłem za kostki w bruzdach w przeoranej ziemi i pyle, i było … po robocie.
Uwaga. Esej "Brzemienna 2" jest już dostępny;
http://homo-erectus-cywilizacja.blogspot.com/p/blog-page_19.html
Foto autor                                            s. hab. Roman Wysocki
20.09.2015 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.