Translate

Odlewanie krzemieni odc. 11.



Odlewanie krzemieni odc. 11.
Krzemień pasiasty – znaczy sztuczny.
Mam dla Was dwie wiadomości; dobrą i złą.
Zacznę od tej złej – krzemień pasiasty nie jest już minerałem ani skała osadową, jak stoi w atlasach i encyklopediach, bo powstawał z udziałem człowieka.
Ta dobra – jako artefakt, właśnie dlatego jako przejaw działalności Homo erectusa ma znacznie większą wartość poznawczą. A jako unikat w skali Świata  i dzięki karierze międzynarodowej sławić będzie nie tylko swoją urodę ale także jego twórcę – jego wartość materialna już rośnie w oczach. Że nie wspomnę o ochronie Dziedzictwa Kulturowego Ludzkości w Polsce, Oni już palą się do roboty.

Po miesiącu od odkrycia odlewni sztucznego krzemienia i wyjaśnienia Wam procesu w najdrobniejszych szczegółach, przyszło na mnie Złe.
W jednym z odcinków żegnałem Czytelników słowami NIEMOŻLIWE w odniesieniu do tego, co zobaczyłem w krzemieniu pasiastym z kieleckiego, bo tam i tylko tam on występuje.

fot. 1, 2.  Do tych zdjęć musiałem powrócić, żeby pokazać Wam matowy przełom (?) i skamieniały smalec rozmazany po ściankach formy.

Przed tym jednak opisałem tamtejszy krzemień-niekrzemień. Bo zalepiony był perfekcyjnie w kaolinie z wyraźnymi śladami tego oblepienia a nie żadnego naturalnego osadu z węglanu wapnia.
Ale było w tym zakupie jeszcze coś, co uwierało w mózgu jak zadra. Trzeba mi było do tego powrócić z lupą w ręku.

To było pytanie; dlaczego widoczny ubytek jest matowy?
Przecież w księgach stoi zapisane, że krzemienie mają przełom nieregularny, muszlowy i tłusty, błyszczący (z połyskiem). Mój był matowy, co oznacza, że nie był odłupaniem tylko działaniem odłupka przy otwieraniu formy z tłuszczem po przegotowaniu. To potwierdza tylko moje spostrzeżenie, że nie mam do czynienia z naturalnym krzemieniem tylko z wyrobem sztucznym. Na ściankach przekrojonej formy widoczne są też ślady tłuszczu rozprowadzonego po brzegach formy, po powierzchniach krojonych odłupkiem.
Tłuszcz po ugotowaniu pozostał z niewiadomych powodów w formie do gotowania. Nie został na gorąco zalany utwardzaczem ani wylany do formy otwartej do wymieszania i wykonania odlewu. Jest teraz obrazem otwierania formy po zagotowaniu tłuszczu, obrazem czynności Homo erectusa przed 400-350 tys. lat.
Tłuszcz był zastygły i krojony odłupkiem, ubytek jest gładki, zasklepiony ale jego powierzchnie są matowe i to jest obraz samoistnego naturalnego skamienienia tego wyrobu przez następne tysiące lat. Gdyby był łupany jako krzemień, ten przełom byłby i muszlowy, i błyszczący. Wtedy ten tłuszcz był gęstym tłuszczem (smalcem) i nawet nie wylewał się z formy po położeniu na bok, dziś jest czarnym sztucznym krzemieniem skamieniałym naturalnie (bez działania utwardzaczem) przez kolejne tysiące lat.
Przetopione tłuszcze, produkty sztucznie przetworzone kamienieją naturalnie z upływem czasu, bardzo dużego czasu. Ale się narobiło.

fot. 3, 4.  Widok ogólny plastra wykrojonego z dna dużej formy. Przełom cięty nie polerowany!

Przypadkiem drugim z mojej kolekcji kieleckiej był krzemień pasiasty. Zakrzyknąłem NIEMOŻLIWE i pożegnałem Czytelników dając sobie czas na przemyślenia, na dotarcie do książek i ilustracji. I wszędzie widzę to samo; ślady mieszanych składników w masie tworzywa a we wspomnianym zakupie nawet zachowane ślady kijka do mieszania.
Kwieciste wzory, ciągnące się na przemian jasne i ciemne smugi, to wciąż nie wymieszane do końca tworzywo.
W oglądanych ilustracjach widzę eksponaty piękne i wypolerowane ale nie dam się zaślepić świecidełkami. Bo sztuczny krzemień daje się ciąć i szlifować ale jego przełomy są matowe, trzeba się do nich przyłożyć.
Przypomniał mi się od razu „emaliowany” odłupek prezentowany Wam w jednym z odcinków, tam też po drugiej stronie i w wielu moich znaleziskach powierzchnie ubytków są matowe, charakterystyczne dla sztucznego krzemienia, że nie wspomnę o wykwitach utwardzacza na łupanych powierzchniach.
Krzemienie naturalne przez miliony czy setki tysięcy lat stabilizują się chemicznie. W sztucznych krzemieniach utwardzacz ujawnia się w akcji, reaguje nawet obecnie  na warunki atmosferyczne ale o tym w odcinku „Wady i zalety”.

Zakupu obu eksponatów dokonałem 3-4 lata temu.
Drugiego zakupu z kieleckiego nie pokazałem, bo sam się go przestraszyłem.
Porcja tłuszczu do przetopienia i zagotowania miała przekrój grubego rogala wysokiego na ok. 20-25 cm. Dziś już tego nie pamiętam choć był cięty w mojej obecności. W powietrzu wisiała przecież adrenalina i zapytanie, jaki będzie przekrój bryły?

fot. 5.  Takie kwiatki powstają od uderzeń patykiem o wystające do środka ścianki formy. Tu elipsą zaznaczyłem na dole pogrubienie ścianki przy wylepianiu (smarowaniu połcia słoniny gliną).

Forma wylepiona była, porcja wymazana była cienko jasną gliną. Spód formy oddaje stan powierzchni płyty grzewczej. Oblepiona porcja mokra stawiana była na płycie i nierówności płyty utrwaliły się w czasie gotowania a zarazem suszenia skorupy glinianej. Po ugotowaniu skorupa utrzymywała przetopiony tłuszcz. Bez zdejmowania z płyty grzewczej a po zdjęciu pokrywy komory forma u góry została otwarta odłupkiem, jak w zwyczaju i w przykładzie powyżej.
Następnie przez otwór zadawano utwardzacz i intensywnie mieszano patykiem. Utwardzacza jest stanowczo za dużo i widać to w materiale wyrobu. Czarnego krzemiennego koloru ani śladu, został skutecznie zmieszany z utwardzaczem, pozostały tylko ciemniejsze smugi. Ale na wymieszanie tworzywa nie mogę narzekać, mieszał równo.

fot. 6, 7.  Ślady sondowania gęstego materiału na dnie formy. Patyk wynurzony z tworzywa i powtórnie zanurzony wciągał za sobą powietrze. Tworzywo było gęste nie nadążyło z zalaniem.

Przekrój powstały przy cięciu kamienia jest obrazem mieszanych płynów ich spadku temperatury i rozkładu płynów (smug) w tworzywie. Szlifierz odcinał dla mnie dno formy, bo wiedział, że tam jakość materiału jest najgorsza. I dobrze, bo przy dnie zachowały się i kwiatki, i oczka obrazujące, gdzie patyk zatrzymał się i zawracał, i gdzie zaczepił o ściany lub dno formy.
Każdy, kto mieszał farby wie, że po dolaniu rozpuszczalnika na powierzchni farby jest warstwa rzadka a im dalej w głąb tym farba jest gęstsza, trzeba ją tam wymacać mieszadłem i wygarniać. Nasz przodek robił to tak samo ale po macaniu patykiem pozostały ślady tego patyka. W gęstym płynie, płyn nie nadąża z zalaniem, za patykiem wchodzi powietrze a tu także utwardzacz i utrwala ślady.

fot. 8.  Ciemne smugi to gęsty materiał na dnie rozwlekany patykiem.

W widoku przekroju widoczne są smugi materiału po łuku od końca do końca rogala, to był najskuteczniejszy sposób na wymieszanie składników tworzywa dla tego kształtu formy. Gdyby bryła tłuszczu a zatem formy była zwarta typu okrągła butla, cylinder, mógłby mieszać na okrągło, zawracając od czasu do czasu kierunek obrotów patykiem.
Tu robił to od końca do końca rogala, pozostawiał tam oczka – zatrzymanie i powrót do mieszania w drugą stronę. Zaczepienie o ściankę formy też powodowało chwilowe zatrzymanie i wykwit kwiatka na obrzeżu. W miejscach, w których zaczepił patykiem o dno formy też są ciemniejsze plamy tworzywa, tu zwalniał szybkość mieszania składników, to od razu wyszło w obrazie.
Ten wyrób był wyrobem sztucznego krzemienia na narzędzia krzemienne przez łupanie, był półwyrobem sam w sobie.
Oceniam to po kolorze tworzywa, z tym już nic nie dało się zrobić, żadnego ugniatania formy, łączenia odlewów ani fragmentów, strugania i modelowania przedmiotów. Utwardzacza było zbyt wiele a ten znacznie obniżał temperaturę tworzywa, trzeba było jak najszybciej wymieszać składniki i pozostawić odlew w formie do ostygnięcia i zakrzepnięcia.

Ale nie pracował po próżnicy, uzyskał materiał do łupania na siekiery i odłupki, co prawda znacznie słabszy od krzemienia naturalnego lub czarnego ale sztucznego, ale tego materiału miał pod dostatkiem.
Podejrzewam też, że jako materiał do wyrobu narzędzi, był towarem handlowym do wymiany na inne dobra. Nie produkował sztucznego krzemienia na ozdoby tylko na narzędzia a czarne i białe smugi tworzywa pogarszały tylko jego jakość, różnice wytrzymałości materiału. Przy pracy tego nie widział, mógł oceniać dopiero po zastygnięciu.

fot. 9, 10.  Nowy zakup za 5 Pln. wybrakowany ale nie targowałem się. Długość ok. 3 cm. Wybrałem go dla Was, bo ma wadę materiałową, o tym w odcinku "Wady i zalety". Bez opisu, bo już wszystko wiadomo.

Smugi i wzory są naszym cywilizacyjnym karmieniem zmysłów estetycznych i są ukryte w środku kamieni.
On nie robił tego dla ozdób nie miał takiej potrzeby ani warunków do obróbki mechanicznej ale na pewno robił z niego odłupki i siekiery, i tych szukałbym na okolicznych polach uprawnych. Gdybym mieszkał w okolicy.
A te kwiatki, które widuję w pięknych wyrobach jubilerskich, to nic innego jak sięganie patykiem do dna formy po gęste tworzywo, lub zawracanie patykiem.
Zaś czarne smugi, to nie zmieszany gotowany tłuszcz.

Za przedstawione tu dwa kawałki krzemieni zapłaciłem 30 Pln., jako artefakty dotyczące Homo erectusa są one warte setki razy więcej. Świadczą też o pobycie naszego przodka w woj. kieleckim i w innych odległych miejscach na Świecie, do których dotarł z najnowszą technologią.
W kieleckim są zatem siedliska naszego przodka a w nich obozowiska i odlewnie wydzielone na obrzeżach. Są też wysypy artefaktów na polach, artefaktów, które prezentowałem na tych stronach. Przetwory mięsne i roślinne; placki i chleby kukurydziane i inne wypieki, mięsa zarówno surowe a dojrzewające, jak i mięsa  gotowane do tego wiele narzędzi, może nawet dzieła Sztuki. Trzeba ich tam szukać. Tam też lądolody przemieszczały się w dolinach górskich zasypanych zmrożonym śniegiem. One tam są na głębokości 20-80 cm. i są widoczne na odkrytych polach uprawnych (jesień i wiosna przed zasiewem i wzrostem upraw).

Trzeba zatem przewietrzyć magazyny muzealne, ujawnić NIEMOŻLIWE I NIEODGADNIONE.
Po czarnych konkrecjach limonitowych, lidytach nie lidytach, przyszła kolej na krzemienie i kolejną niewiedzę Nauki, której to pełno jest w uczonych księgach.
Bo jeśli ja za artefakty po Homo erectusie płacę marne grosze, to ta WIEDZA nie jest warta funta kłaków.
A tak na marginesie, ile jest wart funt kłaków? Pewno niewiele.
Rozpoczynałem ten cykl od odkrycia, zapowiadałem prawdziwe trzęsienie ziemi. Po nim miało być tylko ciekawiej i jest, tyle, że mało kogo to cieszy.

P.s. Zima przyszła wcześniej, niż się tego spodziewałem, bo jesienią z zimnym powietrzem polarnomorskim i z deszczem ze śniegiem. Zaglądałem do pieca, nie zgadniecie, co tam zobaczyłem. Muszę Wam o tym opowiedzieć.

foto autor.                                  s. hab. Roman Wysocki
04.10.2016 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.