Odlewanie krzemieni odc. 9.
Pozory mylą.
Odlewnia nr 2.
Odpowiedzi na pytanie z poprzedniego odcinka brak a uczeni
wcale się do odpowiedzi (badań) nie garną.
Pytanie zadawałem kierowany wiedzą czerpaną z nauki, że w
krzemieniu jest krzemionka. Musiałem przecież mieć jakiś punkt odniesienia dla
swoich wynalazków. A co jest w sztucznym krzemieniu jeśli nie ma w nim
krzemionki?
Zatem wróciłem do swojego cyklu, teorii o „czarnej dziurze”
w kamieniu na blogu;
W swoich tam rozważaniach posługiwałem się mięsem
przechowywanym i przetwarzanym do konsumpcji w powłoce z mokrej nie wyrobionej
gliny a więc bez dostępu powietrza i bez względu na warunki środowiskowe. Do
jedzenia nadawało się już po tygodniu lub dwu a najlepsze po roku, kiedy było
czarną miękką bryłą, esej „Lidyt nie lidyt”. Dalej po kilkuset tys. lat
zamieniało się w kamień, czarny, matowy w przełomach nawet bez śladów białych
warstw tłuszczów, jak po roku.
W powolnym naturalnym procesie postępowała degradacja także
łańcuchów węglowych tłuszczów.
A czymże jest gotowanie mięs lub tłuszczów, nie tylko
ścinane są białka (zmiana struktur) ale też niszczone są łańcuchy węglowe
tłuszczów. Stają się przydatne do spożycia ale i łatwo przyswajalne, i
zaznaczam, że są to produkty sztucznie przetworzone przez człowieka.
Nasz przodek lepiąc porcje przegotowanych tłuszczów lepił
tworzywo sztuczne powstałe z gotowania. A to w warunkach naturalnych wiązało
się samoistnie w kamień. W sztuczny kamień niekoniecznie zwany krzemieniem. Ja
go tak nazwałem, bo nie miałem na te kamienie innej nazwy. W nauce
funkcjonowała nazwa krzemień a mnie otumaniło pozorne, zewnętrzne podobieństwo.
Mój tryb dociekania jest następujący;
1.
Węgiel kamienny i jego odmiany są
produktem przetworzenia białek roślinnych, destrukcji łańcuchów węglowych
zawartych w tychże, bez dostępu powietrza.
2.
Bursztyn jest skamieniałą żywicą
organiczną, też zawiera węgiel i białka w postaci łańcuchów węglowych i białkowych.
3.
Diament jest produktem z czystego
węgla zamkniętym w strukturze krystalicznej.
4.
Tworzywa sztuczne, znane mi, też
są kombinacją węgla lub sztucznych związków organicznych uwiązanych w sieci
przestrzenne.
Cechą wspólną wszystkich wymienionych jest właściwość
spalania się w wysokiej temperaturze czego nie można powiedzieć o krzemionce,
bo ta topi się w temp. 660 st.C i wyższej ale nie pali się.
W kolejnych odcinkach tego cyklu (o odlewnictwie), podświadomie
używałem słowa tworzywo w stosunku do płynnej masy w procesie:
BO TO WCALE NIE JEST KRZEMIONKA! W sztucznym krzemieniu
jej nie ma.
Gotujący się tłuszcz to szybki proces niszczenia wiązań
łańcuchów węglowych i odbywa się w temperaturze wyższej od gotowania mięs.
Dodanie utwardzacza, mocznika powoduje przyspieszone wiązanie cząsteczek
tworzywa zastępując wielowiekowy proces naturalny. Krzemionki nie ma, bo jej w
składnikach procesu nie było.
Bo choć sztuczny krzemień posiada taki sam wygląd i
właściwości podobne do krzemieni, to z krzemionką nie ma nic wspólnego. To nic,
że ma podobną twardość i poddaje się łupaniu. Bursztyn też tak ma. I jak
bursztyn poddaje się obróbce mechanicznej.
I wygląd, i podobne właściwości ma? Ma! Ale się narobiło.
Po włóknach węglowych, kewlarach i grafenach nastała;
II-ga Epoka Lanego Kamienia – odlewanego sztucznego
krzemienia
i niech ta nazwa pozostanie na wieki jako dowód
nieświadomości (głupoty?) odkrywcy.
Miło mi powitać Wszystkich w nowej epoce.
W starych esejach o „czarnej dziurze” pozwoliłem sobie na
prowokacyjne stwierdzenie, że wszystkie czarne kamienie mają swój kolor od
węgla w masie kamienia, węgla pochodzącego z rozkładu jego struktur
chemicznych, łańcuchów węglowych takoż białkowych, bo węgiel jest w nich podstawowym
pierwiastkiem.
Odłupki krzemienne są przebadane ze wszystkich stron, czy
aby na pewno także chemicznie na zawartość krzemionki. Może w naukowych
zbiorach kryją się odłupki ze sztucznego krzemienia.
A może od zarania dziejów, naszych dziejów, nikt nigdy
krzemienia nie badał. Może ktoś kiedyś tak powiedział bo miał na myśli piach,
czyli krzemionkę, czyli SiO2 a innym to pasowało, następny zapisał tak w księgach
i tak pozostało na wieki. Drogi, którymi chadzają myśli uczonych są bardzo
skomplikowane i nieodgadnione.
Niepotrzebne kartki z atlasów trzeba będzie powyrywać…dużo
ich będzie.
Pozostaje mi poczekać aż temperatury w nocy spadną poniżej
10 st.C. Wtedy napalę w piecu, wrzucę sztuczny krzemień do paleniska i zobaczę,
co się z nim stanie.
Prędzej doczekam się zimy niźli odpowiedzi.
W rozpalonym piecu temperatura dochodzi do 900 st.C i to
wystarczy. Wiem, bo niebieski płomyk, to temperatura, w której dwutlenek węgla
rozkłada się na tlenek węgla i tlen. Kolor płomienia, to spalanie tlenku węgla
z tlenem na dwutlenek węgla. Tym różni się spalanie w komorze od spalania w
otwartym ognisku.
Zamknięcie dopływu powietrza do pieca może skończyć się
zatruciem niespalonym tlenkiem węgla.
To śmiertelne zagrożenie dla użytkowników.
Nawet w nocy wstaję, by zakręcić piec i utrzymać temperaturę
do rana. Ale zaglądam do paleniska czy nie ma już niebieskich płomyków nad
żarem.
A wiem, bo przez pół roku studiowałem wytop żelaza w dymarkach,
w osadzie przy Grodzisku na Bródnie Starym (IX, X wiek).
Żem niespieczny (tłum. powolny) i niespotykanie spokojny
człowiek, tak poczekam do zimy, żeby to
sprawdzić.
Odlewnia sztucznego krzemienia nr 2.
fot. 1. Skrzynia skarbów z odlewni nr 2.
Okazało się, że odlewnia sztucznego krzemienia obok
obozowiska nr 9 (O-9) nie jest w mojej okolicy jedyna.
Odkąd poznałem sztuczny krzemień a było to na początku
września, mój wzrok przykuwał wielki krzemień na podwórzu przed domem. Musiałem
na niego spojrzeć za każdym razem, kiedy podchodziłem do okna. Bo już
wiedziałem, że pochodzi spod Ostrzycy i tam znajdowałem ich więcej, i większych
niż w O-9.
Nie wytrzymałem, zabrałem go i pozbierałem pozostałe sprzed
domu, żeby je oglądać ale z tyłu głowy miałem zamiar, żeby się tam wybrać.
Wybrałem się tam pod Ostrzycę i do O-9 ale po próżnicy. Od
sierpniowej orki upłynęło zbyt dużo czasu, pola porosły trawą i chwastami a na
O-9 wzrastało kilkucentymetrowe zboże. Na to mam stanowczy zakaz deptania
upraw, swój własny. Ponadto w trawie próżno by szukać, chyba że wielkich
kamieni.
Ale, jak wynika z dotychczasowych zbiorów, odlewni
sztucznego krzemienia było więcej i to na większą skalę niż w pierwszej. To
drugie też jest wydzielone poza obozowiskiem.
Com naznajdował pokażę a szczegóły wskażę palcem i opiszę,
dobrze je zapamiętałem, bo pochodziły z odlewni nr 2.
fot. 2. Największa bryła ok. 2 kg. Na niej widoczna rysa wygnieciona w skorupie glinianej na odlewie. Tak wyznaczał sobie miejsca przemieszczania tworzywa, do nadawania kształtu z minimalną utratą temperatury, bo w skorupie.
fot. 3. Odcinając nadmiary formował kształty zewnętrzne. Tu widoczne odcinanie materiału od góry i wąska powierzchnia odcinania u dołu, na gotowo. Widoczne popękania tworzywa, które wyszły z czasem. Materiał dobrze wymieszany, równe ubarwienie ale za dużo utwardzacza. Widoczny brązowy nalot to działania erozji atmosferycznej w długim czasie.
fot 4. Tu dla porównania stary i nowy ubytek. Różnica w czasie ok. 300 tys. lat. Postępowało niszczenie struktur tworzywa w środku i na powierzchni. Utwardzacz użyty w nadmiarze działał dalej, niszcząc odlew. Reagował także na otoczenie.
Siekiera, fragment.
Fot. 5 - 7. Widoki ogólne fragmentu siekiery pięściowej. Duży ubytek kulistej części chwytowej. Nieprzypadkowy, bo w materiale pozostały nie rozmieszane pozostałości czystego utwardzacza.
fot. 9. W centrum obrazu, poziomo, dwie płaszczyzny strugane w gęstym tworzywie ale nie do końca na ostro, bez krawędzi tnącej. Pozostawił wąską płaszczyznę do łupania ostrza po związaniu w odlewie - tak jak w tłuku pięściowym (odc. 3).
fot. 10. Dużą elipsą wyznaczyłem ciąg dalszy kulistej części chwytowej do oparcia poduszki dłoni a małą zaznaczyłem wystający fragment do zaciskania kciuka i palca wskazującego. Znaczy postęp w ergonomicznym uchwycie narzędzia. Tu uderzenia przechodzą w poduszkę dłoni a narzędzie jest mocno zaciśnięte w palcach. W tłuku uderzenia przechodziły na palce a poduszka dłoni zaciskała narzędzie. Występ obrysowany na skorupie to wyciśnięty materiał na uchwyt.
fot. 11, 12. Fragment innego nieznanego narzędzia z wyciśniętym uchwytem. Jak widać wyciskany materiał można było od razu kształtować palcami. Mógł też wycinać gniazdo i wstawiać fragmenty dowolnego kształty z innej porcji przygotowanego tworzywa, jak w poprzednich odcinkach. Ale to rozwiązanie było pewniejsze.
Prowadząc pionierskie poszukiwania i badania mam niewątpliwy
komfort, mylenia się w interpretacji zdarzeń i artefaktów. Bo i tak nikt mi nie
przeszkadza i nic wytknąć nie może.
Ucząc się i Was nowych wyróżników dotyczących sztucznego
krzemienia muszę cofać się do starych znalezisk, interpretować je po nowemu, bo
jest co zmieniać. To widać już na pierwszy rzut oka i na powierzchniach
zewnętrznych, i w ubytkach w głębi materiału.
To nie pozory mylą, jak w przypadku nowego tworzywa
sztucznego ale zakres spostrzeżeń z samego dołu piramidy i z ich odczytu.
Dopiero w kilku znaleziskach w materiale porównawczym można
odróżnić jasne powłoki na powierzchniach podobnych krzemieni.
Raz jest to kreda lub warstwa węglanu wapnia w krzemieniach
naturalnych, innym razem powłoka „emalii” pokrywająca krzemień, warstwa brudów
wyciśniętych z tłuszczu podczas lepienia porcji a jeszcze innym razem powłoka
gliniana i rozmazywana dłonią. A wszystkie podobne do siebie.
Wynajdując kolejny wyróżnik, tym razem ślady utwardzacza,
trzeba go szukać na zidentyfikowanych już znaleziskach.
I różny jest jego obraz w znaleziskach a zależny od tego czy
utwardzacz jest czysty, czy nieco zmieszany (rozpuszczony w tłuszczu), „emalia”,
czy np. wyciśnięty z odlewu, wyraźny osad kryjący a w odłamkach, fragmentach
wykwity, przezroczysty osad na powierzchniach przełomów.
Na to zwracałem uwagę Czytelników w opisach procesu, teraz
muszę wertować zbiory, szczególnie te opisane, podane do publicznej wiadomości.
I nikt mi za to nic nie zrobi, bom jest pierwszy przy tej robocie!
Ale Czytelników nie mogę pozostawiać w błędzie.
Wszędzie jest jakaś temperatura, tu większa, tam mniejsza. To
niech już tak zostanie - byleby tylko ciepło
było, bo marznę przy komputerze.
foto autor. s. hab. Roman
Wysocki
02.10.2016 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.