Translate

Jajecznica na czarno. (2)


Jajo z przerażającą niespodzianką.
Jajecznica na czarno. (2)

Przed niemal trzema laty, pisząc o jajecznicy i asfalcie nie zdawałem sobie sprawy z dalszych konsekwencji tego odkrycia;
„Jajecznica na czarno”;

fot. 1, 2. Widoki ogólne dużego fragmentu asfaltowej jajecznicy. Jajecznica mocno ścięta, nie mieszana.

fot. 3, 4. Widoki ogólne drugiego, dużego fragmentu asfaltowej jajecznicy. 

fot. 5, 6.  Spieczony spód jajecznicy był twardszy od masy. Nacinane fragmenty trzeba było odłamywać.

Doszukiwałem się białka zwierzęcego i roślinnego w skamieniałościach Paleolitu. To i się doszukałem, bo za nim znalazłem w kamieniach następne składniki; tłuszcze i cukry czyli ogólnie mówiąc związki organiczne wchodzące w skład organizmów żywych na Ziemi. A jeszcze ogólniej obecność związków węgla w kamieniach dotyczących wyrobów spożywczych Homo erectusa.
Brnąłem dalej i sformułowałem prawo Natury dotyczące skamieniałości organizmów; Secret History Stones – SHS process – Tajemna historia kamieni;
Proces dotyczy wszystkich zachowanych szczątków organizmów roślinnych i zwierzęcych od początku Życia na Ziemi. Jest niewidoczny, bo odbywa się w kamieniu, ujawnia się na każdym etapie przemian w znaleziskach.

Zanim doszło do tych uogólnień rozpatrywałem szczegółowo obecność  tłuszczów zwierzęcych w przetworach naszego przodka. Wyszła z tego „Epoka Kamienia Lanego” i odlewanie sztucznych krzemieni;

W konsekwencji napisałem rzeczy, które nie mieszczą się w uczonych głowach. Są z nich skutecznie wypierane – oczy patrzą na przedstawiane artefakty i ich nie widzą, ot co. Ale ja tych, kolejnych trzech lat nie zmarnowałem, doszło do tego, do czego dojść musiało.
Za sprawą prześladowań ze strony publikatora czyli Facebooka, moje teksty, wykłady i eseje docierają do ograniczonej liczby Odbiorców.
Przestałem być czytany, straciłem kontakt z Czytelnikami, wot i konsekwencje.
Ale nie zamierzam przerywać poszukiwań ani pisania, jestem ciekaw Świata,  jako i Wy. A przygody towarzyszą mi na każdym kroku zarówno w terenie, jak i w domu podczas preparowania, fotografowania i opisywania.

fot. 7.  Kęs krojony i odłamek.

fot. 8.  W tym fragmencie widoczne jasne bąble białka jajecznicy a nie asfaltu.

Tak było i tym razem, bo bez przygód ani rusz.
Wybrałem się na to samo pole. Tym razem było podmokłe, po deszczowym lecie i po zbiorach nie było orane. Obrosło trawami, widziałem ślady próbnego wjazd ciężkiego ciągnika. Ślady ciągnika uciekającego przed ugrzęźnięciem ciągnęły się przez kilkaset metrów. Suchą nogą doszedłem do głębokich kolein. Ciągnęły się od miejsca, w którym w przeszłości, w odc. 1, znalazłem jajecznicę. A że w ostatnich dniach nie padało, to w podmokłym obniżeniu terenu zalegały place wyschniętego błota i zaschnięte olbrzymie koleiny po kołach ciągnika z Epoki Wielkich Lemieszy.

Zarówno na odkrytych powierzchniach błota, jak i w ścianach kolein  znajdowałem kawałki następnej jajecznicy. Były w rejonie odległym o ok. 150 m od poprzedniej, rozrzucone na długości ok. 30 m. Nie podejrzewałem więc, że to odłamki poprzedniego znaleziska, tym bardziej, że różniły się od niego. Na kilku fragmentach widziałem pokryte asfaltem jakieś włókna, podobne do źdźbeł trawy.
Z jajecznicy porozbijanej lemieszami uzbierałem trzy duże bryły i kilka małych kęsów wykrojonych odłupkiem. Jeden z dużych fragmentów rozsypał się po wyschnięciu w warunkach domowych.

fot. 8-12.  Przykład stosin piór zatopionych w asfalcie, także na fot. 1.

fot. 13.  W obrazie, u góry z prawej cienkie nitki pierza na bąblach.


Jajo, przerażająca niespodzianka.
Czyszcząc wstępnie fragmenty jajecznicy używam dłubaka dentystycznego, mocny jest. Wydłubuję z zakamarków, tu spośród czarnych bąbli wszelkie nieczystości. Na powierzchni zewnętrznej przeszkadzały mi te włókna ale stwierdziłem, że są zatopione, pokryte asfaltem. Musiałem zaniechać, aby nie zniszczyć preparatu. Od spodu jajecznicy też coś wystawało na strony, usiłowałem to wyrwać ale przeraziłem się, bo to były cienkie i bardzo miękkie kości.

fot. 14.  Wycięty kęs z wyrwanym fragmentem miękkiej kości.

fot. 15, 16.  Następny kęs z kością.

fot. 17.  Kolejny fragment samej kości wydobył się sam z pokruszonego trzeciego dużego fragmentu jajecznicy. W obrazie fragmenty stosin piór, tu odkryte z asfaltu.

Przeraziłem się, bo to były szczątki pisklęcia wielkiego nielota.
To pisklę zginęło ugotowane żywcem w jajecznicy, próbowało się ratować. Pisklę machało skrzydłami, żeby wydostać się z pułapki. Ich skrzydła nie miały jeszcze piór a wyrastające włókna stosin piór pokrywają miejscami jajecznicę i są od góry zatopione w asfalcie.
Może być, że w tych dwóch dużych bryłach kryją się jeszcze inne części szczątków  pisklęcia, zarodka dojrzewającego do wyklucia.

fot. 18, 19.  Wśród wykruszonych odłamków znajduję fragmenty gotującej się utrwalonej asfaltem tkanki miękkiej. Widoczna jest też od spodu fragmentów lub w cięciach na dole porcji.

W Polsce nie ma jezior asfaltowych, nic mi o tym nie wiadomo.
Ale był Homo erectus i pozostawił po sobie tę przerażającą niespodziankę. Bo do tego, że zwierzęta ginęły w jeziorkach asfaltowych jesteśmy już przyzwyczajeni.
Tu pisklę zginęło na gorącej płycie grzewczej pod pokrywą w komorze grzewczej. Świadczą o tym bąble na powierzchniach zewnętrznych jajecznicy.
Takie bąble powstają tylko na wierzchu w strumieniu gorących spalin pod pokrywą.

Zatem nasz przodek dołożył opału do ognia, nagrzał płytę i całą komorę grzewczą. Po nagrzaniu odsunął do tyłu pokrywę komory i wtedy rozbił jajo na płycie grzewczej, szybko nasunął gorącą pokrywę. Mógł nie wiedzieć, że w skorupie jaja znajduje się pisklę, te czynności wykonywał w pośpiechu, żeby nie schłodzić komory grzewczej. Dopiero w momencie rozbicia  jaja dowiedział się o tym, co jest w środku.

fot. 20.  Na dnie pudła pozostała jeszcze garść asfaltowej drobnicy bez znaczących śladów. To cięte kęsy i okruchy dużego fragmentu.

Jajecznica udała się, o czym świadczą regularne, cięte odłupkiem kęsy jajecznicy z cienko (1-2 cm) rozlanych połaci jajecznicy na brzegach, małe fragmenty pocięte do poczęstunku.
Grube fragmenty jajecznicy, z pisklęciem w środku nie znalazły chętnych do spożycia, poczęstunku.
(Obyczaj) Kultura naszego przodka nakazywała zabić żywe przed przetworzeniem i spożyciem. Męczenie żywego nie było praktykowane, mogę twierdzić, że było zakazane. Przeciwiało się to prawom i pamięci przodków.

Próbowałem dojść gatunku wymarłego wielkiego nielota w Polsce lub Europie dla nazwania obozowiska. To obozowisko było charakterystyczne dla łowców – czego?
W literaturze popularnej nie ma ani śladu a do naukowej dostępu nie mam. Tam, gdzie wolno kopać, w obu Amerykach, w Azji były znajdowane i opisywane. U nas nie wolno, to i nielotów nie było (??!)
Wskażę strony w Wikipedii dla Waszego wyobrażenia dorosłych osobników tej grupy wymarłych ptaków.
Wymarły gatunek;

Kazuar hełmiasty, współczesny i niebezpieczny gatunek;

Jest to kolejne obozowisko Homo erectusa, O-18 lub 19, straciłem rachubę. Jest też kolejnym miejscem obsypanym wyoranymi kamieniami, artefaktami. Są tam porcje mięsa surowego dojrzewającego w skorupach z gliny i bez skorupy, porcje mięsa ugotowanego, i placki różnego wyrobu. Czyli przetwory powtarzalne i opisane przeze mnie. Zebrałem kilka do aktualizacji poprzednich tekstów. Zabrałem tylko kilka wyraźnych, czytelnych ale pozostało tak wiele, że wystarczyło by ich do wyposażenia dużego muzeum.
Zostawiłem, bo zdrowia i miejsca mi brak do tego.

I jest to kolejny argument do objęcia ochroną i badaniami siedlisk, i terenów łowieckich Homo erectusa przez nierealne ORGANIZACJE I URZĘDY.

fot. 21.  Garść węgli drzewnych z tego obozowiska.

Przez kilkanaście lat w obozowiskach znajdowałem pojedyncze kawałki spalonego drewna, węgiel drzewny. Pochodził z miejscowych ognisk w obozowiskach. W obecnym, nowym dla mnie obozowisku, znalazłem kilka tych węgli, garstkę.

Wiem, że w środku znaleziska są kości, pierze i tkanka miękka pisklęcia wielkiego nielota na kilka dni przed wykluciem, dojrzewający zarodek?
Zdobyłem materiał genetyczny wymarłego gatunku zatopiony (izolowany) w asfalcie przed 600-400 tys. laty.
I niechaj uczeni koledzy nie ostrzą lancetów. Nie dostaną próbek, skoro nie spieszyli się przez całe lata do badań ton materiału porównawczego.
Sam se zaszczepię DNA praptaka w jajko kurzęce i wyhoduję, co trzeba.
Ale jaja! Mam i nie dam, i co mi kto zrobi?

Uczone kolegi sami sobie nagrabili. Zaszedłem za daleko swoją własną drogą, zatem, niech sobie siedzą w księgach i powtarzają, co zapisane, bo na nic więcej ich nie stać. Metoda kopiuj-wklej sprawdza się w Nauce od tysięcy lat ale od tego Wiedzy nie przybywa. Współczesne edytory dają wielkie możliwości. Okładki są coraz ładniejsze, w środku jest to samo.
Niechaj zatem powtarzają i kopiują, za to u nich tytuły, splendory, stanowiska i dobytek wszelki.

Głupota popłaca!
Huraaaaj! Wreszcie na to wpadłem.

foto autor                                   prof. s. Roman Wysocki
16.04.2018 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.