Septaria - mistyfikacja naukowa.
Zapraszam Was na długie i ciekawe poczytanie, rozsiądźcie się
wygodnie, bez dzbana kawy się nie obędzie. Teraz mogę nadawać, bo mam dla Was
okropne wieści. Co zapowiadałem, spełnić się musiało.
fot. 1, 2. Septaria przekrój i oblepienie. U góry (1) widoczne dwa otwory po dokładania mięsa, z prawej widoczna dokładka do pełna. Po oblepieniu z jednej strony, przed zalepieniem drugiej ciął porcję odłupkiem. Tu dwa cięcia poziome i kilka pionowych, kęsy przemieszczone przy zalepianiu. W widoku oblepienia, w centrum gruby spód i rozmazanie gliny dookoła.
Wstęp.
Ściągawka z Wikipedii:
„Septaria – rodzaj konkrecji marglistej lub
ilasto-żelazistej, odznaczającej się występowaniem promienistych lub
poligonalnych szczelin, które rozszerzają się w kierunku ich wnętrza,
wypełnionych wtórnie: kalcytem, dolomitem, niekiedy minerałami kruszcowymi: sfalerytem, galeną, pirytem, chalkopirytem,
też: gipsem, barytem.
Szczeliny mogły powstawać wskutek pękania lub kurczenia się materiału konkrecji.
Szczeliny mogły powstawać wskutek pękania lub kurczenia się materiału konkrecji.
Septarie występują w iłach, zdarza się, że materiał
konkrecji zostanie z nich usunięty przez działanie wody i pozostanie jedynie
wąska wiązka żyłek kalcytowych, które wypełniały szczeliny septarii.
Septarie stanowią poszukiwany, bardzo atrakcyjny kamień
kolekcjonerski. Dla potrzeb kolekcjonerów są eksponowane przecięte,
wypolerowane, w postaci wygładzonych plastrów lub płytek.
W Polsce liczne i duże septarie występują w iłach
jurajskich, zwłaszcza pięter: bajos i baton w rejonie Częstochowy.”
Ta porcja naukowego bełkotu ilustrowana jest dwoma
„świecidełkami”, pożyczam jedno, bo drugie jest fragmentem skamieniałości
kwarcowej organizmu morskiego sprzed 400 – 300 mln. lat, to jest kompletne
nieporozumienie.
Rozpocząłem ten esej od wypisu z Wikipedii, żeby zobrazować
Wam przepaść, która dzieli mnie od Nauki. Ale nie jest to przepaść wykopana
przeze mnie. To nauka sama sobie wykopała przepaść niewiedzy, prostactwa,
schematów i zabobonów. Bo to, co zrobiła Nauka z septarią, najlepiej świadczy o
mistyfikacji i fałszowaniu rzeczywistości, zakłamywaniu maluczkich. I do
septarii w ogóle się nie odnosi.
fot. 3, 4, 5. Mała septaria wylepiana w dłoni, przekrój i widoki oblepienia. W pierwszym gruby spód i rozmazana glina dookoła. W drugim gruby plaster (pokrywa) i rozmazanie gliny dla uszczelnienia zamknięcia. Oblepienie z iłu, widoczne plamy krwi.
Większość obrazów prezentujących septarię, to obrazy
przekrojów kamieni wypreparowanych z otoczki. Na nielicznych przekrojach
pozostała obwódka z gliny, kontekst znaleziska. Piszę kontekst, bo ten kontekst
– oblepienie z gliny, wykonał Homo erectus i nie wolno go pokazywać.
Czy ktoś widział publikowane zdjęcia septarii z drugiej
strony? Nie, no to ja Wam pokażę, bo warto. Bo jest w nim technologia
zalepiania miękkich tkanek mięsnych – porcji mięs i podrobów do dojrzewania.
fot. 6, 7. Septaria wykonana z wątroby, czerwony kolor w centrum to żelazo wychodzące przy cięciu na powierzchnię przekroju. To atomy żelaza uwolnione w czasie dojrzewania mięsa - z rozkładu białek i tłuszczów, korodują natychmiast na powierzchni. W przekroju, na dolnych końcach widoczne dwie dokładki do dopełnienia zawartości. Grube oblepienie z gliny.
Przypomnę, że na początku tej książki opisywałem przetwarzanie surowego mięsa przez przechowywanie porcji w rozmoczonej ale nie wyrobionej glinie do dojrzewania. Przez tygodnie i miesiące mięso dojrzewało w środku zalepienia bez dostępu powietrza. W wyniku procesu nasz przodek uzyskiwał mięso miękkie i łatwostrawne a na dodatek smaczne, którego nie musiał kroić odłupkiem, gryźć ani żuć.
fot. 8, 9. Septaria z mięsem w stadium dojrzewania. Grube oblepienie gliniane.
To był wystarczający powód do tego, żeby stosował tą
technologię przetwarzania mięsa od początku swojego pobytu na Ziemi Niczyjej i
na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej aż do końca zamieszkania. Zmagazynowane
zapasy żywności zalepionej w glinie stały się przyczyną osadnictwa w tych regionach
i to jeszcze przed zastosowaniem ognia. Aby udać się w dalszą wędrówkę,
musiałby zabrać ze sobą zgromadzone zapasy. Nie miał takiej możliwości, nie
miał na to sposobu.
Opisywana przeze mnie technologia dotyczyła oblepiania
surową mokrą gliną porcji mięsa – zwartych kawałków i twardych tkanek mięsnych;
szynek, udźców, i boczków. Przygotowane,
okrojone w obłe porcje mięsa łatwo było obsmarować surową (nie wygniecioną)
mokrą gliną.
Gorzej było z podrobami, miękkimi fragmentami tkanki
mięsnej. Miały już konkretny kształt, były miękkie, trudno było je obkroić, aby
uformować porcję.
Oblepienie - historia i technologia pokrycia glinianego.
fot. 10, 11. Pusta miseczka po septarii. Mała septaria była oblepiana gliną w dłoni. W czasie dojrzewania forma uszkodzona (stare pęknięcie). Zawartość rozpuszczona i wypłukana przez wodę. W środku widoczne na ściankach fragmenty skamieniałego mięsa. Fragmenty wysychają i odpadają do dziś - w torebce.
Tu muszę zwrócić uwagę czytelników na glinę stosowaną przez naszego przodka do przetwarzania mięs i wyrobów roślinnych. Na przestrzeni swoich dziejów (chronologicznie) na Ziemi Niczyjej i w okolicach, przez ponad milion lat stosował ją w kilku postaciach;
- surowa pobrana ze złoża i rozmoczona – mięso surowe do
dojrzewania,
- rozmoczona i wyrobiona w dłoniach do wylepiania plastrów,
do oblepiania porcji mięsa do gotowania w ognisku (formy grube),
- wyrobiona ale rozmoczona do obsmarowania porcji mięsa, lub
wypieków wysokich, gotowania mięs, przetapiania i gotowania tłuszczów, wypieku
ciast w komorze na płycie grzewczej (formy cienkie).
Podroby, miękkie tkanki, galaretowate masy uginały się pod
naciskiem albo ruszały się podczas zalepiania. Zaciskanie gliny na miękkim
środku kończyło się popękaniem powłoki w innych miejscach, i na zdjęciach takie
pęknięcia są widoczne.
Trzeba było coś wymyślić i nasz przodek to wymyślił, bo w
międzyczasie, po zastosowaniu, ognia nauczył się wyrabiania gliny do oblepiania i gotowania
mięsa w ognisku. Do tego stosował oblepianie porcji mięsa plastrami wyrobionej
w dłoniach gliny. Trzeba zatem cofnąć się w treść książki; te plastry były pół
suche, miały określony kształt i skosy technologiczne do dolepienia w
konkretnym miejscu i skamieniały, i jako skamieniałe były prezentowane przeze
mnie na stronach.
Do zalepienia podrobów potrzebna była wyrobiona ale mokra,
półpłynna glina i taką potrafił zrobić. Najpierw z wyrobionej gliny musiał
wylepić spód, sferyczny półkulisty „dołek”, miseczkę w przypadku małej porcji,
lub talerz (miskę) i robił to na porcji, odczekał aż podeschnie po czym
odwracał.
Zaznaczam, że Homo erectus nie wylepiał naczyń samych
w sobie, nie wkładał zawartości do ulepionych już naczyń, wylepiał glinę na
porcjach, od zewnątrz.
fot. 12, 13, 14. Oblepienie tej septarii. Na fot. 12 u dołu widoczne wgłębienie na obwodzie, połączenie części górnej z dolną. Widoczny plaster wyrobionego iłu do zalepienia formy. Na obu częściach widoczne ślady krwi.
Małe, pokrojone porcje mięsa oblepiał w dłoni od góry, po czym odwracał i zalepiał do góry gliną. Po odwróceniu najpierw oblepiał, obsmarowywał mokrą wyrobioną gliną boki, dla połączenia z częścią dolną, dookoła i w górę. I to łączenie w oblepieniu (naczyniu) jest mniej lub bardziej widoczne.
W zalepieniu pozostawiał duży otwór. Przez ten otwór badał
palcem; czy w środku jest dość ciasno. Jeśli wyczuwał luz, dokładał następne
kęsy nawet z innych mięs. W środku musiało być ciasno i do pełna, bo w środku
naczynia nie mogło być powietrza.
Dopiero wtedy dużą porcją gliny lub wylepionym plastrem
(pokrywą, korkiem) zamykał zawartość w zalepieniu, w formie do dojrzewania.
Gruby spód i ta pokrywa doklejana z góry do zalepienia jest charakterystyczna w
znaleziskach miejscowych septarii (Nowy Kościół).
Nie wykluczam jednak wylepiania małych glinianych „dołków” w
dłoni albo dużych płaskich mis, talerzy, bo było to możliwe. Mógł do tego
wykorzystywać wgłębienie w ziemi wyłożone skórą.
W przypadku podrobów dzielonych na kęsy (do uczty!) musiał
układać je na skórze, następnie od góry na ułożonym mięsie kładł wylepiony
spód. Teraz po bokach i dookoła spodu, i w dół obsmarowywał wystające brzegi
mięsa ułożonego na skórze. Przykrywał całość drugą skórą i odwracał. Po
odwróceniu mógł dołożyć mięsa, albo zalepiać od brzegów do środka i w górę. Na
środku pozostawiał otwór, przez który mógł dołożyć kęsy mięsa dla ściśnięcia
zawartości. W ten sposób likwidował wolne przestrzenie, pozbywał się powietrza
w środku formy.
W znaleziskach bardzo dużych porcji, które wcale nie są
okrągłe lecz podłużne można dopatrzyć się dwóch „korków”, zamknięć formy albo
pajdy gliny rozsmarowanej centralnie wzdłuż formy. To znaczy, że wykonawca
rozsmarowywał glinę po bokach na całej długości pozostawiając u góry szczelinę
do dołożenia mięsa przed ostatecznym zamknięciem formy. Teraz dużą porcję gliny
przyłożył na jednym końcu formy i rozciągając glinę wzdłuż szczeliny,
dociskając i obsmarowując glinę po bokach, zamykał, zalepiał wierzch formy do
dojrzewania.
Od początku swoich poszukiwań dysponowałem tylko miejscowymi
znaleziskami mięsa zalepianego rozwodnioną surową gliną do dojrzewania, od
początku zamieszkania Homo erectusa na Ziemi Niczyjej.
Metoda zalepiania mięs w cienkiej warstwie wyrobionej i
rozwodnionej gliny a przede wszystkim tkanek miękkich, podrobów, była metodą
nowatorską. Zastosowanie do tego półpłynnej wyrobionej gliny było innowacją i
nie zrobiono tego z dnia na dzień.
Na stronach tej książki opisywałem jak Homo erectus
przygotowywał mięso najpierw do dojrzewania w glinie, później do gotowania w
formach grubych w ognisku. Obrzynał je, obcinał wystające kawałki odłupkiem,
kształtował obłą zwartą porcję. Aby w
zalepieniu czy to gliną, czy to plastrami gliny nie było występów i zmian przekroju
grubości oblepienia. Aby grubość oblepienia była równa na całej powierzchni
porcji.
Pozostawały mu przy tym małe skrawki i kawałki mięsa. Te też
musiał zagospodarować. Początkowo spożywał surowe – przed zastosowaniem ognia –
później zalepiał w formach grubych i gotował w ognisku – sznycle, znaczy
kotlety gotowane.
Przy tym zauważył, że mięso pocięte w kawałki w czasie
zalepiania w dłoniach, samo układa mu się w kulistą porcję. Tę technologię
zaczął wykorzystywać i rozwinął w zmieniających się warunkach środowiskowych. O
tym dalej w opracowaniu, bo wyszły z tego septarie.
fot. 15, 16. Widoki fragmentu innej septarii rozbitej podczas wydobycia. Widoczny fragment grubego spodu (1). W ubytkach spodu (2) widoczne ślady krwi, przenikała na zewnątrz ze środka zalepienia z mięsa. Na zdjęciu dolnym widoczne żyłki (kreski) skamieniałego sosu wystające z cienkiego zalepienia, ledwie maźnięte gliną (iłem), cienka warstwa.
fot. 17, 18. Fragment bardzo dużej septarii długiej na ponad 30 cm. Miała dwa zalepienia od góry, jedno widoczne na fotografii. Przyklejony plaster wyrobionej gliny i obsmarowany dookoła, zamknięcie formy.
fot. 19, 20. Kolejny fragment bardzo dużej septarii;
1 - 2. Warstwy grubego spodu.
3. Ubytek oblepienia, widoczne kawałki skamieniałego mięsa. W przekrojach septarii trudno dopatrzeć się kawałków mięsa, tu jak na dłoni.
Początkowo mięso i całe podroby zalepiano grubo w mokrej ale wyrobionej glinie, aby z czasem przejść do zalepiania podrobów w kawałkach a nawet pociętych na kęsy. W ostatnim okresie mięso i podroby były pocięte na kęsy i zalepiane w cienkiej – za cienkiej, zaznaczam - powłoce z rozwodnionej gliny. Nie było to nowością, bo gotowanie mięs i przetapianie tłuszczów na tworzywo, na sztuczny krzemień w formach cienkich już stosował. Ale robił to tylko dla przetworów gotowanych pod pokrywą na płycie grzewczej.
I takie porcje surowego mięsa do dojrzewania zalepione w
mokrej glinie z ostatniego okresu pobytu naszego przodka spotykam w
znaleziskach z Nowego Kościoła – nazywane są septariami i dotyczą zarówno
całych podrobów – septarie promieniste – jak i z podrobów i mięs pociętych w
kawałki (na kęsy).
Zastanawiał mnie kształt dużych septarii, im większe tym są
szersze. Dlaczego nie lepił wielkich kul? Bo całość „siadała” by a oblepienie
rozszerzałoby się i pękało, działał logicznie na podstawie zdobywanego doświadczenia.
A wielkość wykonywanych septarii była ograniczona wytrzymałością oblepienia,
większych nie mógłby przenieść z miejsca na miejsce. Zapewne największe
odkładał na bok umieszczone na skórze, na której je wykonywał.
Mięso w środku oblepienia – przemiany i procesy.
fot. 21, 22. Zbliżenia na wnętrze septarii w przekroju. W środku skamieniałe mięso (czerwone) w fazie rozkładu białek a w nim czarne fragmenty mięsa. W nich dobiegł końca proces niszczenia łańcuchów węglowych tłuszczu, to "nielidyt".
Szaro-brązowy skamieniały ił od zewnątrz to zepsute i zerodowane mięso nie nadające się do spożycia. Ale środek i sos jak najbardziej, nie dziś, wtedy przed skamienieniem.
Szaro-brązowy skamieniały ił od zewnątrz to zepsute i zerodowane mięso nie nadające się do spożycia. Ale środek i sos jak najbardziej, nie dziś, wtedy przed skamienieniem.
Zarówno w septariach z Nowego Kościoła, jak i Jury Krakowsko–Częstochowskiej w środku występują szczeliny pękającego materiału lub odstępy pomiędzy kawałkami mięsa wypełnione sosem w pierwszej fazie dojrzewania. Te pęknięcia, to skutek skurczu materiału znany z gotowania, pieczenia, z obróbki cieplnej mięsa. Spadek objętości wyrobu powoduje „straty” mięsa i w efekcie ubytek, pozostaje 0,6 – 07 masy materiału wyjściowego.
Ale w przyrodzie nic nie ginie, ubytek w czasie gotowania
rozpuszcza się w zupie, w czasie pieczenia wytapia (tłuszcz) i odparowuje albo pozostaje
na dnie naczynia.
W zalepieniu mamy i skurcz porcji, i sos w pęknięciach lub
pomiędzy kawałkami, lub kęsami mięsa.
Podczas obróbki cieplnej mięsa przez gotowanie lub pieczenia
mamy do czynienia z procesem rozkładu białek i niszczeniem łańcuchów węglowych
w czasie kilkudziesięciu minut, odbywa się gwałtownie. W zalepieniu, bez
dostępu powietrza i czynników środowiskowych mamy do czynienia z tymi samymi
procesami rozłożonymi w bardzo długim czasie.
Przydatność do spożycia takich wyrobów dochodził do dwóch
lat, po tym, po całkowitym rozkładzie białek i łańcuchów węglowych następował
proces fosylizacji (skamienienia) bez dostępu powietrza. Od tego momentu zawartością
zalepienia były składniki i związki powstałe z całkowitego powolnego rozkładu
mięsa. Podlegały procesowi skamienienia jako zupełnie inne (nowe) związki a w
tym wyodrębnione czyste pierwiastki. Niektóre z nich krystalizowały wypełniając
pustki w pęknięciach lub odstępy pomiędzy kęsami w miejscach występowania sosu.
Te kryształy, to zmiana fazy ciekłej tych sosów w fazę stałą.
fot. 23. Mięso i glina w trakcie przygotowania oblepienia. Z prawej czarna porcja skamieniałego mięsa po rozkładzie łańcuchów węglowych - nielidyt. i ta popękała lub była nacinana do zalepienia. Z lewej, w ile zmieszanym z rozwodnioną krwią i w lewym końcu porcji mięsa inne pęknięcia - o tym dowiecie się dalej, bo to nie pęknięcia.
I miał na myśli imprezę za tygodnie lub miesiące, kiedy mięso ze smakiem będzie rozpływać się w ustach, znaczy imprezował (?).
Początkowo w zalepieniu zachodziły procesy rozkładu komórek i
procesy gnilne, następnie rozkładu białek, dłużej trwały procesy niszczące
łańcuchy węglowe w tłuszczach.
Bywało, że obudowa pękała, wtedy przez kolejne dziesiątki i
setki lat do tych procesów włączała się krzemionka, węglan wapnia, często także
związki żelaza. Często woda gruntowa wypłukiwała zawartość, była też nośnikiem
wymienionych związków. I to od nich zależy dzisiejszy kamienny obraz znalezisk w pękniętej powłoce glinianej.
Na procesy zachodzące w środku zalepienia, na mięso mogło
mieć wpływ samo zalepienie. Było wykonywane z gliny a przecież gliny i iły
bywają „chude” i „tłuste”, kwaśne lub zasadowe, nawet żelaziste. Nie miało to
znaczenia przy zalepianiu mięsa do gotowania w ognisku i bezpośredniego
spożycia w ciągu kilka godzin lub dni ale mogło mieć znaczny wpływ na mięso
zalepione długotrwale do dojrzewania. Bo tego, że przetrwają 350 - 400 tys. lat
nasz przodek nie przewidział a odczynów nie znał.
Septarie są najmłodsze ze znanych mi przetworów
„dojrzewających” w glinie ok. 400 tys. lat.
Najstarsze z przetworów dojrzewających, jakie dane było mi
znajdować, pochodzą z mięs i są czarnymi drobnoziarnistymi kamieniami, pochodzą
jeszcze z czasów przed zastosowania ognia czyli sponad miliona lat. A oceniam
to po analogii do tychże mięs, nie osiągnęły czasu wystarczającego do przemiany
zawartości w czarny drobnoziarnisty kamień. W „nielidyt” czyli w widoczny w
kamieniach efekt zakończenia niszczenia łańcuchów węglowych, wyodrębnienia z
nich wolnego węgla.
Mięso dojrzewające w glinie prezentowałem w kolejnych fazach
skamienienia na przestrzeni miesięcy, lat, tysięcy lat i ponad miliona lat a w
skrócie;
„Komiks – mięso surowe a dojrzewające”.
Tę technologię stosował od początku do końca zamieszkania,
bo w okolicy na ścieżkach pomiędzy wyrobiskami septarii, znajdowałem także porcje
mięsa dojrzewającego w grubej surowej glinie.
Procesy geologiczne na rozłożonym i przetworzonym mięsie.
fot. 23, 24. Bardzo duża septaria ok. 40 cm. średnicy. W widoku z góry grube zalepienie otworu po dołożeniu mięsa, szpara zaklejona wzdłuż. Grubego spodu brak, na powierzchniach górnych i dolnych widoczny rysunek skamieniałego sosu pomiędzy kawałkami mięsa. Bardzo cienkie zalepienie, pomazanie gliną.
Oglądając septarie w warsztacie, później w terenie podczas
zbierania, dziwiłem się dziwnemu rysunkowi na ich powierzchniach. Ten rysunek
jest wypukły, wyraźnie wystaje z wnętrza i jest wyraźnie widoczny.
To nic innego tylko sos pomiędzy kawałkami albo kęsami
mięsa. Przy zbyt cienkim oblepieniu sos wyciskany był na zewnątrz procesami
gnilnymi i rozkładem, gromadziły się gazy. Te gazy i płyny w sosie pomiędzy
fragmentami mięsa podlegały później procesom fizycznym: zmianom skupienia z fazy
gazowej i ciekłej w fazę stałą. Równolegle w czasie podlegały procesom
chemicznym i geologicznym. W tym czasie krystalizowały i stąd ich uroda, uroda
kryształów w odstępach między kawałkami mięsa lub pęknięciach widoczne na
ślicznych szlifowanych przekrojach.
Początek tego pęcznienia odstępów pomiędzy kawałkami mięsa
był widoczny. Mógł być dla naszego
przodka sygnałem do otwarcia formy, do spożycia pysznej zawartości. Przecież
nasz przodek nie czekał na kryształy, długo by czekał 200 – 300 tys. lat. On
czekał na smaczne jadło dostępne po dwóch tygodniach do dwóch miesięcy.
Te wyroby mięsne nie były przydatne do spożycia tak długo,
jak wyroby grubo zalepione w glinie (1, 2 lata). I jest to widoczne w
przekrojach.
Sine kamienie na obwodzie skamieniałości, to porcje mające
styk z cienkim, za cienkim (!) oblepieniem a przez to przenikaniem środowiska,
warunków zewnętrznych. W warstwach zewnętrznych postępowały procesy gnilne z
dostępem powietrza. W niektórych septariach kęsy i fragmenty dojrzałego mięsa
zachowały się tylko w środkowych partiach znalezisk. Że nie wspomnę o
septariach przegniłych całkowicie i na wskroś. W tych pośród szarego lub
beżowego kamienia (iłu???) widoczne są tylko bardzo zdobne żyłki i żyły
kryształów a nawet wnęki z kryształami. Ale mięsa w nich ani śladu, pozostaje
tylko szary lub kremowy kamień podobny do iłu ze zgniłego i skamieniałego mięsa
– ten obraz destrukcji znacie z ostatnich esejów.
Nic w tym dziwnego, przecież Homo erectus robił je do
szybkiego spożycia a nie na wystawę minerałów. On oszukał wszystkich; uczonych
i nie uczonych.
Piękny eksponat nie był jego zamierzeniem, celem jego
działania było smaczne i pożywne jadło po dwóch tygodniach do dwóch miesięcy od
zalepienia.
Szybkość dojrzewania mięsa w oblepieniach z gliny zależała
od grubości i jakości powłoki glinianej.
Nabieram przekonania, że obraz geologiczny przetworów i
skamieniałości z czasów Homo erectusa zakłócony jest tymi procesami;
procesami rozkładu białek i rozrywania łańcuchów węglowych, że o procesach
gnilnych nie wspomnę. Że w septariach mamy do czynienia z zupełnie innymi,
nowymi związkami chemicznymi, produktami przemian, rozkładu białek i tłuszczów
z zalepianych mięs i sosów.
Dlatego dopatrywanie się minerałów wymienionych we wstępie i
pochodzenia geologicznego, składu minerałów i konkrecji jest bzdurą, bo procesy
geologiczne są w tym przypadku procesami wtórnymi na nowym materiale, na nowych
związkach, na pozostałościach rozkładu i przetwarzania mięsa.
Ale prostą, bo widoczną dziś w kamieniu i łatwą do
zapamiętania bzdurą.
I następna ściąga z Wikipedii, bo należy się Czytelnikom;
„Konkrecja – agregat mineralny powstały wskutek
stopniowego narastania minerałów wokół jakiegoś obiektu w skale. Obiektem tym
może być otoczak jakiejś skały, skamieniałość lub nawet ziarenko piasku.
Przyrastanie odbywa się zawsze od środka (jądra konkrecji) na zewnątrz, co
różni konkrecję od sekrecji.
Jest to rodzaj agregatu krystalicznego; skupienie minerałów o
kształcie zazwyczaj kulistym, elipsoidalnym czy soczewkowatym, w obrębie skały
osadowej, lecz różniące się od niej składem chemicznym i budową. Konkrecja może
osiągnąć różne rozmiary – od kilku milimetrów do kilku metrów. Często odznacza
się budową warstwową.
Diageneza konkrecji jest różna: może powstawać jednocześnie
z otaczającym go osadem lub po jego sedymentacji.”
Czy ktoś widzi w septariach nawarstwianie się materiału od
jądra koncentracji w środku przez tysiące i miliony lat? Tu nawet jądra brak,
bo zawartość oblepienia to porcja mięsa
w całości albo pokrojona i zapakowana w glinę w JEDNYM CZASIE. A widoczne na
przekrojach zmiany kolorów od szarego do odcieni czerwieni aż po czerń, to po
kolei czyli od zewnątrz do środka znalezisk postępujące procesy:
1. Proces gnilny i rozkład komórek w tkance miękkiej zalepionego
mięsa od powierzchni zewnętrznej, od oblepienia do środka. Nie raz postępujący
do końca, w obrazie widoczne tylko żyłki kryształów w ile(?). Proces
postępujący bardzo szybko na surowym jeszcze mięsie.
2. Proces rozkładu białek – pierwsza faza dojrzewania mięsa
w zalepieniu i trwa wolniej, w ciągu miesiąca, dwóch od zalepienia – czas
rozkładu w zalepieniu ujawniają widoczne barwy widma światła.
3. Proces rozkładu i niszczenia łańcuchów węglowych w tłuszczach,
w tkance mięsnej i następuje równolegle, w tym samym czasie, co niszczenie
białek ale trwa dłużej, bo do ok. 6 miesięcy od zalepienia – widoczne
skamieniałe czarne tkanki a w całości „nielidyt”.
4. Proces skamienienia na przetworzonym materiale
organicznym, ciąg dalszy przez następne 200 – 300 tys. lat.
5. Po tym czasie następuje wolny lub szybki proces
niszczenia, destrukcji skamieniałości. Czas tego procesu zależy od stanu
kamienia i warunków jego składowania. Erozja kamieni postępuje od powierzchni
zewnętrznych do środka.
Wymienionych procesów w znaleziskach wyróżnić się nie da. Można
jedynie stwierdzić ich obecność oceniając stan skamieniałości we wnętrzu. W
obrazie przekrojów widać płynne przechodzenie z jednego procesu w drugi i
następny ale ich granic nie widać. Można jedynie obserwować zmiany koloru
skamieniałego mięsa w danej fazie dojrzewania.
I w wyjątkowych przypadkach można zobaczyć kolorowe wnętrze
w środku i żyłki krystaliczne. Nie jest to koncentracja i przyrastanie
materiału, związków w długim czasie lecz przebieg tych procesów postępujących
od zewnątrz znaleziska do środka zalepienia w bardzo długim czasie. Mamy do czynienia
z pociętą porcją mięsa i zapakowaną w glinie w ciągu ok. 15 – 30 min.
I całość skamieniała, i nic w tym dziwnego.
W konkrecji mamy do czynienia ze starym środkiem, jądrem
koncentracji i przyrastaniem materiału warstwami na jądrze w bardzo długim
czasie. Przyrastaniem materiału od środka na zewnątrz czyli na odwrót i żadne
oblepienie z gliny nie jest do tego potrzebne. A warstwy zewnętrzne konkrecji
są najmłodsze. W odniesieniu do septarii jest to kompletne pomieszanie pojęć i spostrzeżeń.
Albo inaczej; zawartość skamieniałości septarii (!)
powstawała w jednym czasie ok. 15 – 30 min czyli tyle ile potrzeba do
pokrojenia porcji mięsa i oblepienia jej gliną. Po oblepieniu nasz przodek zdał
się na Naturę i ta zrobiła swoje. Do nas dotarł stan tego posiłku w kamieniu,
który przeleżał w ziemi przez następne 200 – 300 tys. lat, jest
przeterminowany, przeleżał za długo. W kamieniu nazywa się to septaria i z
konrecją nie ma nic wspólnego.
Albo mnie i Czytelnikom coś mgli się przed oczami.
W opisie „naukowym” użyto nazw wielu minerałów, których
wcale tam nie ma. One są do nich podobne z wyglądu ale nie są tym, co się im
przypisuje. Z wyglądu, bo nikt ich nie badał a czytający tych nazw nie zapamięta.
Nauka tłumaczy te zjawiska na sposób
prosty i bałamutny, szczególnie, kiedy jest coś do ukrycia. Do tego wystarczy
być autorytetem.
Za „świecidełkiem” można ukryć wszystko, bo „świecidełko”
mami wzrok i odbiera zdolność myślenia, tego najważniejszego dotyczącego
przedmiotu. W głowach oglądających pozostaje wrażenie (zachwyt i emocje) i
bezmyślny, bezrefleksyjny skrót, bo poza „świecidełkiem” oglądający już nic nie
widzi.
Występowanie.
Cytuję; „Septaria występują w iłach”.
Prawdziwszą prawdą byłaby informacja, że występują w pobliżu
złóż iłów i glin.
Dlatego wybrałem się do Nowego Kościoła na wycieczkę
naukową.
W pierwszym miejscu występowania znajdowałem doły (wyrobiska
septarii) u podnóża skalistych wzniesień. W tych dołach już na głębokości ok.
0,5 m. w ziemi, w humusie wystawały septarie. Podnóże wzniesienia usiane było
fragmentami septarii uszkodzonych podczas wydobycia.
Dla konesera liczy się cała septaria nadająca się do przecięcia w miejscu największego przekroju. Uszkodzona kilofem, utrącona, nie przedstawia dla nich żadnej wartości handlowej. Dla konesera, ale dla mnie jest skarbem, bo daje pojęcie o innych widokach, obrazach tego znaleziska.
Dla konesera liczy się cała septaria nadająca się do przecięcia w miejscu największego przekroju. Uszkodzona kilofem, utrącona, nie przedstawia dla nich żadnej wartości handlowej. Dla konesera, ale dla mnie jest skarbem, bo daje pojęcie o innych widokach, obrazach tego znaleziska.
Poza tym, komu jak komu ale mnie nie wolno wbić szpadla w
ziemię a co dopiero kilofa – na to tylko czekają uczone służby.
fot. 26, 27. Na stokach wzgórz doły głębokości 0,5 - 1 m. - wyrobiska septarii w zwałach ziemi przerzuconej przez lądolody z drugiej strony.
W ścianach wyrobisk widziałem wystające septarie,
wystarczyło podłubać w miękkiej ziemi, tylko po co. Rozglądałem się po okolicy,
wzgórza były skałami pokrytymi ziemią, gdzieniegdzie były odsłonięcia tych skał
a pod skałami wyrobiska i śmietnik geologiczno-archeologiczny. Wraz z
przewodnikiem nazbieraliśmy kilkadziesiąt kilogramów rozbitych septarii, z
trudem donieśliśmy je do auta.
fot. 28, 29. Pod cienką warstwą ziemi piach lub glina z septariami i ich drobnymi odłamkami. To warstwy osadowe naniesione przez jęzory lądolodu przemieszczające się w dolinie. One to przemieszczały septarie składowane pod skałami, tworzyły nowe warstwy osadowe. W ziemi, w piachu lub w glinie pozostałości septarii. Iłu tu ani, ani.
Dla mnie opisującego te zjawiskowe „świecidełka”, perły w zbiorach kolekcjonerskich, nie było ważne ich piękno. Mnie interesowały, materiały i lokalizacja miejsca gdzie Homo erectus pobierał glinę lub ił do oblepiania porcji. Stwierdziłem, że występowały w skałach, pod którymi były obozowiska, tam gdzie zamieszkiwał i składował wykonane porcje zalepione w glinie.
fot. 30, 31. Czerwony Kamień w Nowym Kościele. W odsłonięciu skały, w uskoku tektonicznym (!) widoczne dziwne ułożenie warstw od góry - skała, ił; glina i znowu skała. W zwałach ziemi przerzuconej górą przez lądolód, z lewej fot. 31 wyrobisko septarii. Jest tam, gdzie Homo erectus ją składował.
Sprawa wyjaśniła się w drugim miejscu występowania septarii.
Była to kilkunastometrowa skała niemal w centrum Nowego
Kościoła i na skrzyżowaniu dróg, to chyba był Czerwony Kamień, jak stoi na
mapach.
Tu wszystko było w komplecie i na miejscu, bo było duże
odsłonięcie pionowej ściany skały a tam i pokłady iłu, pod nimi pokłady gliny,
a pod nimi znowu skały. I septarie a właściwie wyrobisko, dostęp do septarii
był u podnóża tych skał. A septarii w odsłoniętych pokładach iłu lub gliny
brak. Były za to w wyrobisku, w ziemi na dole, wystarczyło pogrzebać. Przewodnik
bił się w piersi, że są i nie miałem powodu, żeby mu nie wierzyć, skoro w
warsztacie miał ich bez liku.
Śmiał się ze mnie, że mam wyobraźnię.
I miał rację, bo mam. Dzięki temu udaje mi się kojarzyć
jedno z drugim a tu oddzielić septarie od iłów i glin. Tym bardziej, że
widziałem to na własne oczy a nie w książkach. Na własne oczy widziałem w
uskoku geologicznym czyściutkie warstwy iłu i zwyobracanej, wymieszanej gliny
poniżej ale bez septarii czy choćby kamieni.
Już wcześniej zauważyłem, że materiał oblepienia septarii
bywał różny a to ilasty a to gliniany lub wymieszany. W oblepieniach septarii
iłem występowały plamy gliny. Nasz przodek nie przywiązywał do tego wagi, glina
była równie dobra.
Ił w zawartości septarii, to zepsute, skamieniałe a
następnie zerodowane mięso.
Opisywałem je w ostatnich esejach stawiając pytanie, czy to
aby na pewno ił.
Ten stan widzą oglądający i tak go opisują uczeni, tylko że
ten ił był pierwotnie mięsem.
I niech uczeni szukają sobie septarii w iłach, skoro
twierdzą, że tam występują. Ja będę ich szukał nie tam gdzie iły występują,
tylko w pobliżu tych iłów, w obozowiskach, tam gdzie oblepiał mięso gliną i
składował czyli pod skałami, leżą tam przysypane ziemią ale są dostępne w
wyrobiskach.
Warunki środowiskowe.
W urwisku Czerwonego Kamienia widziałem anomalię geologiczną. Pod warstwą skały z piaskowca na szczycie odsłonięcia znajdowała się kilkunasto centymetrowa warstwa żółtego iłu, pod nim 1 – 2 metrowa warstwa czerwonej ziemi lub gliny a pod tym znowu skała z piaskowca.
Wracałem pamięcią do 40 – 38 mln. lat wstecz - ja to mam
pamięć! Wtedy wypiętrzało się dno morza wraz z wulkanami na jego dnie.
Jeśli to dno było zbudowane tak, jak pokazuje skała
Czerwonego Kamienia, to warstwy gliny i iłu są rozpołożone na większym lub
mniejszym obszarze w okolicy. I, jak stwierdził mój przewodnik, miejsc
występowania septarii, czytaj; wyrobisk pod skałami, w okolicy jest wiele na
długości doliny czyli na długości kilku kilometrów.
W podręcznikach spotkałem nazwę „pofałdowanie tektoniczne” a
nazwa dotyczy Gór Kaczawskich. I nie wiadomo, czy nazwa dotyczy wypiętrzenia
dna morza, czy ruchów tektonicznych górotworu podczas aktywności wulkanicznej
po wydobyciu wulkanów na powierzchnię w późniejszym czasie.
Mój przewodnik znał geologię tych gór, zwracał mi uwagę, że
po jednej stronie (wschodniej) w dolinie mamy do czynienia ze skałami
powulkanicznymi i wzniesieniami, kalderami starych wulkanów, po drugiej stronie
(zachodniej) z wypiętrzeniem skał osadowych dna morza. Ale występowanie
septarii stwierdzone było po obu stronach doliny.
Dla mnie znaczy to, że Homo erectus miał w całej
dolinie dostęp do iłów i glin w obozowiskach u podnóża skał i na wzgórzach.
Rozglądałem się uważnie po okolicy, warunki terenowe siedlisk
naszego przodka były przecież odmienne od znanych mi z Ziemi Niczyjej.
W drodze powrotnej kolega przewodnik wskazywał mi miejsca
występowania jaskiń i tuneli po starych kopalniach złota w okolicy. Wszystkie
były po zachodniej, tej wulkanicznej stronie doliny. W jednym miejscu zatrzymał
auto, wysiedliśmy żeby zobaczyć dziurę w stoku po starej kopalni. Obok
zobaczyłem drugą ale do żadnej dziury w stoku nie zamierzałem się pchać.
Informacje stanowiły dla mnie problem; czy aby na pewno
tunele, korytarze i jaskinie zrobił człowiek współczesny w pogoni za złotem,
czy zrobiła je woda a może Homo erectus. Współcześni wykorzystali dostęp
do złota, bo są na to zapisy historyczne, stąd zapomniany już dobrobyt i sława
regionu.
To, co powyżej jest wstępem do zmieniających się warunków
klimatycznych w ostatnim okresie zamieszkiwania naszego przodka w tej okolicy.
W czasie pomiędzy 400 tys. a 350 tys. lat p.u. postępowało
znaczące ochłodzenie zakończone Zlodowaceniem na tych terenach. Ok. 300 tys.
lat przed uczonymi wszystko znalazło się pod lodem. Lądolody wciskały się
jęzorami w doliny, przez szerokie połacie równin na północ od Gór Kaczawskich
przechodziło czoło, główna ściana masy lądolodu.
Na początku tego okresu, wobec postępującego oziębienia
następowała wymiana gatunków roślinności i wielka ucieczka zwierząt. Jedno i
drugie było materiałem dostępnym dla ogrzewania i wyżywienia Homo erectusa.
Do diety naszego przodka wchodziły nowe gatunki zwierząt i
roślin. Uległo zmianie zaopatrzenie w opał, zmieniły się gatunki drzew,
zmieniły się jakościowo i ilościowo na gorsze. W krytycznym momencie w ostatnich
latach przed nadejściem pierwszych jęzorów lądolodu brakowało opału. Trzeba
było opał oszczędzać a przed zimnem chronić się, wracać do jaskiń i tuneli jak
na początku zamieszkiwania regionu. W warstwach glin i iłów pomiędzy skałami
kopanie tuneli i podziemnych korytarzy nie było problemem, mógł to robić
szukając schronienia.
W najlepszym okresie palił ogniska na sawannach, na
otwartych przestrzeniach okolicznych dolin. Musiał i mógł palić je przez cały
czas, dzień i noc, to był warunek bezpieczeństwa grupy. Miał przy tym możliwość
przetwarzania mięs i wyrobów roślinnych z pomocą ognia, na gorąco.
W ostatnim czasie zamieszkania regionu przetwarzanie cieplne
żywności było luksusem. Ale wypracował sobie nową technologię szybkiego
przetwarzania mięs, dojrzewania do spożycia w krótkim czasie. Gromadził zapasy
mięsa zalepionego w glinie i miał je do spożycia na bieżąco. Z głodu nie
umierał ale o owocach, o kukurydzy i przetworach roślinnych musiał zapomnieć.
Lądolód zbliżał się nieuchronnie, w dolinę zasypaną śniegiem wchodziły pierwsze
jęzory lądolodu. W takim klimacie nic nie było w stanie wyrosnąć, nic
przydatnego do przetworzenia i spożycia.
Ilość septarii w regionie świadczy o dużych zapasach
zgromadzonych i pozostawionych przez Homo erectusa. Odszedł w ostatniej
kolejności, kiedy na otwartych przestrzeniach Ziemi Niczyjej hulał zimny wiatr.
Odchodząc wziął ze sobą tylko tyle septarii, ile mógł
udźwignąć.
Czytaj ślady krwi.
Zarówno w tym tomie, jak i w tomie II „Homo erectus –
przewodnik po skamieniałościach Paleolitu”, zwracałem Czytelnikom uwagę, na to,
że krew nie zmyta od razu pozostaje na wieki i miliony lat, na zawsze.
Podczas zalepiania porcji w glinie, w swoim warsztacie, Homo
erectus miał do czynienia ze świeżym krojonym mięsem, rozwodnioną wyrobioną
gliną i ze skórami, na których wykonywał lub obracał zalepianą porcję.
Rękawic nie używał, więc dłonie miał przy tym uwalane
(pobrudzone) krwią przy krojeniu porcji na kawałki i upaprane (pobrudzone)
mokrą gliną i tak na zmianę. Bo po wyrobieniu gliny kroił mięso i układał kęsy
a po ułożeniu porcji zalepiał ją w glinie, odwracał całość, dokładał mięsa i
zalepiał do końca.
W prezentowanych znaleziskach widoczne są zarówno ślady krwi
na glinie, na oblepieniu, jak i ślady gliny na mięsie. W kolejnych
prezentowanych ilustracjach zaznaczam
strzałkami ślady krwi na zalepieniu. Ale śladom gliny na mięsie zajmę Was
oddzielnie.
fot. 23 c.d. Materiały do wykonania septarii plus woda, skóra i zioła.
fot. 32, 33. Złożone na skórze porcje mięsa i kilka porcji (garści rozmoczonej gliny), przygotowanie materiałów do pracy.Fotografia górna, widok z góry;
1 - skamieniałe dziś mięso pobrudzone gliną, prześwituje czarny kolor nielidytu.
2 - 5 - Porcje skamieniałej gliny
Fotografia dolna, widok od spodu; 1 i 2 to ubytki po oderwaniu gliny od skóry po zaschnięciu
gliny.
Bo pośród śmieci z septarii kopacze pozostawili dla mnie
skarb, początek czynności, przygotowanie porcji do zalepiania mięsa w glinie.
Brzydki kamień, skamieniały materiał zachowany przy robocie.
Na rozłożonej skórze nasz przodek pozostawił porcję mięsa częściowo
przykrytą pajdami mokrej wyrobionej
gliny, przygotowywanymi do zalepiania. Porcja jest mała a gliny jest dużo, za
dużo. Odszedł więc od roboty po następną porcję mięsa do pokrojenia i zalepienia
w formie. Miał na myśli wykonanie dużej porcji, wykorzystanie całej ilości
gliny. Z niewiadomych mi przyczyn nie powrócił do roboty.
Ale wrócił po skórę, po czasie kiedy glina już stwardniała,
wyschła i przykleiła się do skóry. Musiał skórę odrywać od gliny a właściwie
glinę od skóry. Pozostawiana porcja mięsa była już scalona z gliną ale była już
nieświeża, więc jej poniechał.
W znalezisku widać spód porcji i gliny. Skóra była mokra od
wody z gliny wymieszanej z krwią od mięsa. Przy odrywaniu zaschniętej gliny
oderwały się od niej dwa fragmenty w miejscach sklejenia, stąd dwa płaskie
ubytki na powierzchni płaskiego spodu. W widoku od góry widoczne są wypukłe
wzniesienia, to porcje mokrej gliny układane garściami na skórze.
Ciemny kamień wystający w znalezisku to skamieniała porcja
mięsa. Nie jest obsmarowana gliną, ona jest gliną pobrudzona i prześwituje spod
bardzo cienkiej i niezupełnej warstwy gliny.
I to jest to, co tygrysy lubią najbardziej, bo w środku po
przecięciu, szlifowaniu i polerowaniu znalazłem tam same smakołyki.
Własność Muzeum Ziemi UAM, Coll.
Geologicum.
Posłużę się wielkim skamieniałym posiłkiem naszego przodka pozostawionym przez Homo erectusa naszym uczonym. Szkoda tylko, że uczonym z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu zbrakło (tłum. zabrakło) wyobraźni. Patrzą na skamieniałą ucztę Homo erectusa a widzą kamień – septarię.
W kamieniu na obwodzie przekroju widać grube na centymetr oblepienie,
glinę pobrudzoną krwią. W środku oblepienia widoczne skamieniałe i zerodowane
kęsy mięsa poukładane porcjami od zewnątrz. Kawałek po kawałku, kęs za kęsem
układana była spirala aż do środka.
Każda porcja pocięta na kęsy, po następną sięgnął, by ją
pokroić. W tym czasie mokra glina wysychała, po dołożeniu kolejnych kilku kęsów
(kolejnej porcji) w czasie dojrzewania, skamienienia powstawały puste szczeliny.
Bo odstawały od siebie szeregi kęsów pobrudzonych zaschniętą gliną. Tam, gdzie stykało
się ze sobą czyste mięso, tam na zewnątrz kęsów wydzielały się sosy w procesie
dojrzewania mięsa. Te sosy krystalizowały i odstępy pomiędzy kęsami są dziś
wypełnione kryształami.
Tam, gdzie kęsy były pobrudzone gliną, ta glina wysychała na
ich powierzchniach przed ułożeniem
następnego cyklu spirali, powstałe szczeliny pozostały puste.
W kilku miejscach, szczególnie w środku zalepienia widoczne
skamieniałe kolorowe kęsy, które nie zerodowały po skamienieniu.
Do tego nawet nie potrzeba wyobraźni, trzeba myśleć, …
myśleć, … myśleć, i dodawać ślady, tylko tyle.
Szukaj robali (robaków).
fot. 34. Ściąga, pomoc naukowa - porysowany kamień a w nim fragment ze skamieniałymi, całymi robakami (1), tłuściutkie, że palce lizać, (2) puste kanały, (3) kanały wypełnione zgniłymi i skamieniałymi robakami, ich "cienie".
Przy okazji zakupów sztucznego krzemienia tzw. „krzemienia
pasiastego” do celów naukowych a nie na „świecidełko”, nabyłem pierwszą
septarię, też do celów badawczych. Długo i uważnie się jej przyglądałem i warto
było, bo wyszło to, co wyszło czyli kolejne trzęsienie Ziemi.
fot. 35 - 37. Skamieniałe robaki w skamieniałej masie przetworzonego i zerodowanego mięsa;
robaki, cienie i dziurki po żerowaniu.
Kto czytał, ten wie, że robaki znajdowałem wcześniej w przełomach skamieniałości przetopionych tłuszczów. Pozostałych w formach do gotowania mięsa, wytopionych w czasie tego gotowania w ognisku. W porcjach ulepionych do dalszego spożycia, gromadzonych, przechowywanych i sprawdzanych przez Homo erectusa przed dalszym zastosowaniem.
Prezentując skamieniałą wątrobę w eseju „Bardzo twarde
tkanki miękkie” zapytywałem, czego szukał w niej nasz przodek skoro ciął ją i
otwierał odłupkiem ale nie spożywał.
fot. 38, 39. Żerowisko robaków w mięsie, prawdopodobnie drapieżnej larwy owada wodnego. Zrobiłem jej portret w nielidycie z profilu (przekroju). Prawda, że ładna, zaraz jej się oświadczę. O ile uczeni nie będą mieli nic naprzeciwko.
Sprawa wyjaśniła się w septariach, bo w nich znalazłem obiekty zainteresowania naszego przodka.
To były robaki typu glista, larwy owadów i wiele innych
nacji, na których też się nie znam. Ale jest na nie całkiem naukowe określenie,
to pasożyty i padlinożercy. Żerowały na padlinie czyli na umarłym mięsie,
zginęły w warunkach przyżyciowych i skamieniały wraz z mięsem.
fot. 40, 41. W tej septarii widoczne są w większości cienie rozłożonych i skamieniałych robaków. Nieliczne ślady tłustych, pełnych skamieniałości.
Na zdjęciu powyżej, po prawej i lewej widoczne kawałki mięsa dokładanego do pełna przed zalepieniem. Przez otwory wkładał palec do środka, było luźno, więc dokładał do pełna. Po tym zalepiał formę plastrem, korkiem lub pokrywą.
Przy zakupie pierwszej septarii zwróciłem uwagę na
porysowany kamień. Kupiłem, bo miał mi się przydać na ściągawkę dla uczonych i
dla Was.
Na powierzchniach przełomów tego kamienia były ślady;
- kanały wyjedzone przez robaki na powierzchniach bocznych,
- dziurki jak od korników na powierzchniach prostopadłych,
- części skamieniałych robaków w kanałach, tłuściutkich, że
palce lizać,
- „cienie” – przekroje robaków zgniłych i skamieniałych wraz
z mięsem.
Oczywiste jest że, uczony laik widzi na obrazku kamień a nie
mięso, a robaki to wtrącenia określonych minerałów. Może ściąga pomoże im przejrzeć
na oczy a może oni wcale septarii nie widzieli. Zobaczy taki autorytet zdjęcie,
po kolorach rozezna minerały i bajka o konkrecjach i minerałach gotowa.
fot. 42. W tej septarii znalazłem bardzo ciekawy obiekt, bo poza robakami (strzałki) przekrój poziomy kwiatostanu, w zaznaczonym obszarze. Przekroje płatków na obwodzie są skierowane w jedna stronę. Gdyby były na dwie strony mogłyby dotyczyć owada czyli odnóży.
Kolejny raz Homo erectus mnie przy tym zaskoczył.
W pierwszej septarii znalazłem coś, co przez wiele nocy i
dni nie dawało mi spokoju. Ale, że mam guza na wyobraźni, to znalazłem rozwiązanie
w plątaninie skojarzeń w korze mózgowej.
Obraz, który się tam pojawił, to przekrój koszyczka
kwiatowego z wyraźnymi cięciami przez płatki kwiatu – tu muszę zgadnąć – kwiatu
wrotyczy.
Przecież zioła znał, używał do przyprawiania mięs
gotowanych, o tym pisałem, bo znajdowałem śladowe ilości. Ale nasz przodek
zaskoczył mnie tym, że wiedząc o robactwie wylęgającym się w zalepianych
porcjach, zastosował odpowiednie zioło aby je wytruć, żeby nie wyżarły
wszystkiego, żeby dla niego też coś zostało.
Ten kwiatek nie wyrósł tam sam z siebie, koszyczek kwiatu został
wrzucony pomiędzy pocięte kawałki mięsa podczas zalepiania. A to oznacza, że
dzielił mięso przed zalepieniem. Powstawały rozstępy, szczeliny z sosem a
później żyłki kryształów. W takiej
szczelinie spoczywa dziś skamieniały koszyk kwiatu wrotyczy.
Zakończenie.
Pytającym odpowiadam, że zbieram po polach brzydkie
kamienie. Brzydkie kamienie skłaniają (mnie) do refleksji – co to jest i w jaki
sposób?
Dlatego w eseju skupiam Waszą uwagę na drugiej stronie
„świecidełka”. Ta strona jest brzydka ale obrazuje setki tysięcy lat
zmieniającej się ale powtarzalnej technologii naszego przodka. Oblepienie gliną
lub iłem obrazuje myśli, czynności i problemy w wykonaniu tego konkretnego
przetworu w środku oblepienia, to kontekst tego znaleziska.
Bo od początku, pierwotnie nie były to minerały tylko mięso
i podroby do przetworzenia. Teraz, rzecz jasna, są skamieniałe i znowu się
narobiło.
Kiedyś zgromadzenie zwróciło mi uwagę, że mówimy różnymi
językami o tym samym. Oni mówią o tym, czym są obecnie znaleziska w kamieniu, o
minerałach a ja opowiadam o tym, czym były te kamienie w przeszłości, z czego
powstały, o organizmach. Mam ja Rentgena w oczach i opowiadam, co i z czego
powstało. Albo też jednym okiem widzę skały i minerały a drugim biologię,
kolejność oczu dowolna.
To znaczy, że uczony geolog widzi tylko minerały i skały a
uczony biolog (paleontolog!) tylko pozostałości, skamieniałości organiczne –
sugeruję bliskie spotkania. A, że ja nie jestem ani jednym ani drugim, to mogę
sobie pohulać, bom głupi.
Przepaść rośnie w oczach, bo dyskredytuję kolejne naukowe
wynalazki, mity i oszustwa.
Uczonym kolegom przedkładam do przemyślenia.
Zmowa - zakaz publikacji nie napisanych przez autorytety,
nie pisanych językiem fachowym, bez mądrych ale brzydkich wyrazów robi z Nauki dziurawy
przetak. Wynikiem są opracowania pisane mądrym językiem i dziwnymi wyrazami,
których nie rozumieją nawet ich autorzy.
Co gorsza te mądre słowa bezkarnie zakłamują i ukrywają rzeczywistość.
Ich autorzy sami sobie składają hołd, składają hołd swojej mądrości, ze szkodą
dla Nauki i społeczeństwa.
Zarówno septarie, "krzemień pasiasty", jak i wymysły uczonych na ich temat są wyłącznie PRODUKTEM POLSKIM czyli nie badanym.
Opisany przeze mnie region Nowego Kościoła wymaga
natychmiastowego objęcia ochroną konserwatorską
i archeologiczną. Dzikie, rabunkowe wydobywanie septarii czas zakończyć – czas
rozpocząć badania.
Nadzorem nad regionem powinno zająć się UNESCO, bo dotyczy
DZIEDZICTWA KULTUROWEGO LUDZKOŚCI,
bo nie występuje nigdzie indziej na Świecie a ubywa z dnia
na dzień.
Tylko po co ja to piszę… przecież to dotyczy Cywilizacji Homo
erectus a takiej cywilizacji nie
było. Biję się w piersi od trzynastu lat… była!
I to nie ja, to Homo erectus zwyobracał Wam Naukę;
geologię, paleontologię, chemię a w końcu historię, i na zdrowie.
Mnie od tego głowa nie boli, ani trochę – czego i Wam życzę.
fot. Autor w swej najpodlejszej postaci. Duże septarie są okrągłe lub owalne i płaskie. Tą oddam w dobre ręce, mata, bierzta.
P. s. W eseju obrazuję, opisuję i odnoszę się do septarii miejscowych
i z regionu Częstochowy, wykonanych przez Homo erectusa a nie konkrecji
i septarii naturalnych. Bo te też są ale dotyczą ich tylko procesy geologiczne,
ich obraz i interpretacja są jednoznaczne a nie naciągane.
AKTUALIZACJA 16.12.2019
Czytajcie kolejne odcinki 2-6 i być może następne.
Zobaczycie wyodrębniający się atomowy i cząsteczkowy węgiel w postaci płynnej, krystalizujący na miejscu w znaleziskach przez następne dziesiątki i setki tysięcy lat. To się dzieje na Waszych oczach!, na fotografiach!
W kolejnych odcinkach prezentacja nowych znalezisk lub zakupów. Tam nowe spostrzeżenia i wnioski a w wyniku tego - proces SHS - proces powstawania skamieniałości, płynny węgiel i struktura tworzywa krzemiennego - sztucznego krzemienia.
Zapraszam do czytania tych krytycznych dla NAUKI konsekwencji.
foto autor. s.
hab. Roman Wysocki
12.12.2016 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.