Góry z błota.
Skały osadowe cz.2.
Że też muszę się zajmować sejsmologią, przecież sejsmologiem
też nie jestem ale wytłumaczyć sobie muszę. Muszę sam sobie a przy okazji
Czytelnikom wyjaśnić skąd się wzięły takie cuda, jak na przykład Panieńskie
Skały we Lwówku.
A, że za promocję Lwówka nikt mi nie płaci, to posłużę się
przykładem ze stoku, który już znacie, bo takich skał też tam nie brakuje. Z
drogi mało wiele je widać, bo stok zarośnięty jest lasem i krzakami ale one tam
są. Są w mniejszej skali ale bardzo dobrze obrazują najwcześniejszą fazę
skamienienia błota i pasują do tych, które opisywałem w poprzednich odcinkach
cyklu. Ilustrują powstawanie takich skał, jak Panieńskie Skały. One ten obraz
dopełniają i zamykają temat.
fot. 2. ...ale na tych skałach zachowało się jeszcze rzadkie błoto na szczytach skał. To pofalowane ściany głazów, które już znacie z poprzedniego odcinka. Wyraźnie widoczna jest granica pomiędzy warstwami rzadkiego i gęstego mułu dennego. Przełomy nieregularne, kamień bezpostaciowy z iłu i piachu.
Przedmiotem moich dywagacji sejsmicznych są przedziwne i
piękne formacje skalne ulepione z błota i mułu na dnie morza i wydobyte na
powierzchnię Ziemi ale nie zupełnie. Bo, kiedy zalegały na dnie morza były jeszcze
całymi warstwami błota z wierzchu rzadkimi a im dalej w głąb, tym były gęstsze
a pod nimi były ściskane na plastry warstwy osadowe tegoż błota. Dopiero tę
granicę pomiędzy błotem czyli osadem dennym mułu a scalonymi warstwami możemy nazwać dnem owego morza.
I można dokładnie ustalić obecność dna morza na tych skałach.
Ubytki skały pokażą, że jest w nich uwarstwienie (pod dnem) albo kamień
bezpostaciowy, przełom nieregularny, błoto skamieniałe na powierzchni. I nie
trzeba do tego łupać skały, dookoła pełno jest ubytków (odłupań).
fot. 3, 4. Pod takimi skałami była Goła Skała, składała się z bloków a każdy z bloków składał się ze sprasowanych i skamieniałych warstw mułu.
Zaraz pod dnem morza była Goła Skała ale wyszczególniła się -
wydobyła i ujawniła dopiero w uskoku tektonicznym. Wydobyła się i jak cała
płyta kontynentalna w tym miejscu na wierzchu była oblepiona błotem. Grubość
tej warstwy mułu wynosiła od kilku, do kilkudziesięciu metrów. Co więcej,
dokumentuję to na zdjęciach, te warstwy były różnej konsystencji; rzadkie na
wierzchu a gęste na dole czyli tak, jak błoto zalegało na dnie morza.
Skała, którą teraz prezentuję, była bryłą błota, która
zsuwała się ze stoku uskoku tektonicznego i w tej pozycji wysychała a z czasem skamieniała.
Była wyschnięta bryłą mułu, kiedy dopadły ją wstrząsy sejsmiczne, wtedy
popękała w pionie. Ale już wcześniej popękała w poziomie, powstały warstwy,
rozwarstwiła się.
Podobnie miała się rzecz z warstwami skalnymi Gołej Skały.
Najpierw rozwarstwiły się warstwy w poziomie a później warstwy popękały w pionie. I to
widać na ścianie, która wygląda jak pobudowana z klocków i to ustawianych
naprzemiennie. Gdyby popękała przed rozwarstwieniem, pęknięcia były by od góry
do dołu. A tak warstwy pękały w swoich najmniej wytrzymałych przekrojach i to
cyklicznie. Te pęknięcia na długości warstw mogły wynikać z amplitudy i
częstotliwości wstrząsów tektonicznych. W opisywanej skale widoczne są
pęknięcia od góry do dołu ale ich materiał nie jest tak uwarstwiony i skamieniały
jak materiał skalny pod dnem, znacznie mniejsza jest ich wytrzymałość. Nie były jeszcze poukładane.
To znaczy, że płyta kontynentalna najpierw falowała, uginała
się szukając punktu podparcia, wtedy następowało rozwarstwianie scalonego i
skamieniałego dna. Kiedy ruch falowy ustał, następowały wstrząsy stabilizujące
płytę w miejscu a w efekcie następowały pionowe pęknięcia warstw na ich
długości.
I tu muszę wrócić do swojego poprzedniego tekstu, w którym
kataklizm (ok. 40 mln. lat p.n.e.) nastąpił w jednym lub dwóch zdaniach.
Ten kataklizm, oderwania się płyty kontynentalnej pod dnem
morza i wyniesienia jej na wysokość 100 do 200 metrów nad poziom morza trwał od
kilkudziesięciu minut, nawet do kilkudziesięciu godzin. W tym czasie wody
morskie musiały z płyty spłynąć. Płyta uginała się i falowała, te ruchy
tektoniczne przemieszczały się po całej płycie ale najsilniej oddziaływały na
obrzeżach uskoków.
A gorąc od otwartych szczelin pomiędzy płytami była przy tem
okrutna. Tam lawę napływającą z wnętrza Ziemi zalewała woda spływająca z płyty.
Ze schłodzonej i zastygłej lawy powstawało spojenie, nowe połączenie lądów.
A błoto? Zasychało w tym czasie ale nie dane mu było
zaschnąć i skamienieć w olbrzymich bryłach i na wielkich połaciach, w górach z
błota. Pod wpływem tego samego falowania płyty i wstrząsów stabilizacyjnych –
przemieszczania się fragmentów płyty, zasychające błoto ulegało rozwarstwieniom
w poziomie i pęknięciom pionowym. Tak jak wypiętrzone dno morza, pod którym
była Goła Skała.
Z czasem erozja dopełniła dzieła. Pozostały nam piękne skały
na podobieństwo słupów ustawianych z głazów. Słońce, woda i wiatr a w tym także
przemieszczające się lądolody zaokrągliły i wygładziły lica tych skał.
Ruchy tektoniczne były coraz słabsze ale trwały latami. Przez miliony lat błoto wydobyte na wierzch wraz z dnem morza było rzeźbione. Powstawały góry z błota.
fot. 5, 6. Mokre jeszcze błoto odrywało się podczas wstrząsów. Spadało na dół i sklejało z innymi bryłami. Ten głaz to posklejane bryły błota o różnej konsystencji. Na drugim zdjęciu, w widoku z boku, widoczne warstwy rzadkiego błota. Ten fragment skleił się z bryłami gęstego mułu. Ten głaz lądolód potoczył i wyrzucił poza krawędź wzniesienia.
Co więcej, Goła Skała też przyozdobiona była takimi skałami.
Większymi i mniejszymi skałami pokryta była cała równina na wzniesieniem, pola
wioski Dworek. Ale przyszło Zlodowacenie a z nim lądolody, przyszedł walec i
wyrównał a właściwie; skruszył i zmielił na piach i pył. To, co stawiało opór
zostało zmielone a luźne fragmenty skał lądolód turlał przed sobą, aż
przeturlał przez krawędź uskoku. Część z nich, obtoczonych w obłe kształty,
zachowała się na stokach.
fot. 7. Piękne formacje skalne, kolumny z klocków na polach Dworka były przez lądolód przewracane a obłe fragmenty obtaczane i wyrzucane na stok. To, co stawiało opór, zostało starte z powierzchni.
Ten ilasty piach lądolód odłożył niedaleko, bo w
Górczycy w postaci niewielkich wzniesień, zwałów i skarp.
fot. 8. Otwarta skarpa w Górczycy, jasny kolor to starte skały, które zdobiły wzniesienia w Dworku.
Przy tej okazji wulkany, co to były podmorskie i smrodziły
do morza, teraz znalazły się na wierzchu, na powierzchni owej płyty. Nie obyło
się bez wybuchów wulkanów i kolejnych wstrząsów tektonicznych. Aż do 17 może 15
mln. lat p.n.e. zanieczyszczały powietrze i wydzielały lawę na powierzchni
płyty kontynentalnej, stąd wzięła się Kraina Wygasłych Wulkanów.
I dopiero ten moment, zaniku działalności wulkanicznej,
można uznać za względne ustabilizowanie naszej płyty kontynentalnej. Piszę
względne, bo naprężenia wciąż powstają i wciąż są rozładowywane (wstrząsy!) ale
erupcji brak.
I dobrze, na co nam to, mamy święty spokój.
A Homo erectus gdzieś mi się w tej lekcji geologii
zatracił. Ale on tam był i na każdym kroku pod skałami pozostawił po sobie
mnóstwo artefaktów. Ja już tych kamieni nie zbieram, bo;
- nie mogę już dźwigać,
- bardzo trudny teren (stok) do chodzenia,
- są powtarzalne,
- podejmuję z ziemi tylko kamienie różniące się od
pozostałych, bo w nich jest inna myśl technologiczna. Jest myśl, jak do tych
technologii i do powtarzalności dochodził. Bo ulepienie placka, czy zalepienie
mięsa w glinie do gotowania nie wzięły się od tak z głowy. Były na to setki lat
doświadczeń, prób i błędów. Dopiero zamierzone wyniki były powtarzane i tak
rozwijała się technologia przetwarzania żywności. Bo nasz przodek cały czas
eksperymentował z nowymi składnikami i materiałami, z nowymi sposobami ich
przysposobienia do swoich potrzeb. Cały czas poszukiwał nowych smaków i nowych
doznań.
Dlatego mamy po nim duże głowy pełne głupot.
Pozostawiam te kamienie w REZERWACIE, bo tam nie wolno ich
zbierać.
I kto chce niech wierzy, że Panieńskie skały we Lwówku
Śląskim są wykonane z błota. A kto nie wierzy, niech przeczyta. Zapraszam do TURYSTYKI MOBILNEJ, zapraszam w teren ze smartfonem lub tabletem w dłoni. Wszystko jest opisane, wszystko można zobaczyć na miejscu.
„Program Ogień”, to program mający na celu rozwój
turystyki w regionie – wskazuje miejsca widokowe i obiekty „Tereny łowieckie i
siedliska Homo erectusa”, jak się okazuje, także człowieka współczesnego
z okresu Neolitu i naszych dziejów słowiańskich. Robię to od lat dla wiadomości
Czytelników i władz, do zagospodarowania i udostępnienia turystom, i od lat bezskutecznie.
foto autor. s. hab. Roman
Wysocki
14.06.2016 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.