Odlewanie krzemienia, sztucznego. Odc. 17.
Sztuczny krzemień - fałszywy kamień.
Wygódka.
Proces odlewania sztucznych krzemieni był procesem szybkim,
gwałtownym.
Porcja przegotowanego tłuszczu stygła szybko podczas
zalewania mocznikiem. Na nadanie wymyślonych kształtów wyrobu nasz przodek miał
około kwadransa a może nawet mniej. W stadium gęstniejącej w dłoniach galarety
czyli kilkudziesięciu stopni, musiał pozostawić tworzywo do skrzepnięcia, bo w
tej końcowej fazie materiał pękał pod palcami. Tworzywo stygło i wiązało się w
spokoju do dnia następnego.
W połowie tej książki odkryłem, że tłuszcze pozostałe z
gotowania mięsa w formie, jak i samo mięso przetworzone cieplnie, były
produktami sztucznymi. Były efektem celowych działań mających na celu
łatwiejsze przyswajanie, smaczniejsze spożycie surowych składników procesu
cieplnego. One, ugotowane nie występowały w naturze samoistnie a więc były
produktami sztucznymi przetworzonymi przez człowieka.
Tak, jak ogień rozpalony celowo do procesów grzewczych,
pierwsze wykorzystanie energii ze źródeł naturalnych. Pierwszy etap
cywilizacji, celowe wykorzystanie zasobów naturalnych prowadziło do zmian
środowiskowych i trwa do dzisiaj. Możemy z dumą powiedzieć, że dziś żyjemy w
sztucznym środowisku, tfu! Plwam (tłum. pluję) na to.
Wg moich spostrzeżeń proces samoistnego skamienienia
przetworów i innych znalezisk trwał około 200-300 tys. lat. Czy to artefakty
sprzed miliona lat od zastosowania ognia, czy ostatnie pozostawione przed
Zlodowaceniem, są kamieniami. Kamieniami, które zawalają mi cały dom i
podwórze.
Wśród setek i tysięcy wyrobów, i fragmentów sztucznego
krzemienia znalazłem w swoich zbiorach dwa znacznie różniące się od innych
czyli powstałe w innym procesie, znaczy się fałszywe.
W procesie zimnym, czyli powstałe z działaniem
mocznika na zimny ale też przegotowany tłuszcz. Wstępne gotowanie tłuszczu było
warunkiem rozkładu łańcuchów węglowych i następnego wiązania uwolnionych atomów
węgla z cząsteczkami mocznika, powstawało nowe tworzywo, nowy kamień.
Dla porównania;
- czas procesu odlewania sztucznych krzemieni, od zalania
formy mocznikiem, do skamienienia czyli związania tworzywa trwał ok. 1-ej doby,
- czas od wylania gorącego przegotowanego tłuszczu i jego
wystygnięcia, do skamienienia pod wpływem działania mocznikiem na zimny tłuszcz,
niewiadomy ale znacznie dłuższy, liczony w miesiącach lub latach,
- czas naturalnego skamienienia porcji przegotowanego
tłuszczu ok. 200 tys. lat i bez działania mocznika. I z takimi Homo erectus
miał do czynienia po przodkach.
Na stronach tej książki pokazywałem dziesiątki porcji
przegotowanego tłuszczu, po wylaniu z formy z gotowania mięsa. Ulepione w
kuliste, obłe lub spłaszczone kształty, do dalszego wykorzystania. Pokazywałem
też porcje wylanego z form, gorącego tłuszczu potraktowane moczem dla ostudzenia.
Wylane w dowolnym miejscu w krzaki na uboczu.
Prezentowane na tej stronie porcje skamieniałego tłuszczu
też były traktowane moczem ale w stosownym do tego miejscu… w toalecie.
Świadczy o tym stałe, przez miesiące i lata działanie moczu na zimny przecież
tłuszcz. Wskazują na to ciągłe dostawy mocznika, nie może być inaczej.
Musicie przyznać mi rację, nasz przodek miał swoje miejsce
ustronne, w którym oddawał mocz i inne niepotrzebne fanty.
fot. 1. Skamieniała porcja gotowanego tłuszczu ulepionego w obłą porcję. Z lewej widoczny odcisk palca dotykającego półpłynną masę. Brązowy nalot to skamieniały osad stężonego mocznika. (moczu!).
fot. 2. Widok porcji od spodu. Na porcji widoczna gruba warstwa mocznika zmieszanego z tłuszczem.
fot. 3. Ubytek, przełom a w nim widoczne działanie mocznika na porcję tłuszczu na zimno. Wnikanie i mieszanie się składników w środku. Najpierw od dołu, później z boków coraz wyżej. Zanurzenie porcji było różne ale spód przez cały czas był zanurzony. Tam w warstwach dolnych zawartość utwardzacza w tłuszczu jest największa. Im wyżej, tym mniej utrwalacza rozpuściło się samoistnie w tłuszczu. Stąd widoczne pasy, wykres zasięgu agresywnego chemicznie mocznika. U góry tworzywo jednorodne, dobrze wymieszane.
Przykład 1. Skamieniała porcja wylepiona z
przegotowanego tłuszczu. Wrzucona do toalety, tam poddawana działaniu mocznika
przez długi czas.
Nasz przodek miał już za sobą obserwacje dotyczące gorącego
tłuszczu polanego mocznikiem – twardniejącej półpłynnej galarety stygnącej na
kamień. Być może próbował tego samego w procesie zimnym. Bo porcję z toalety
wyjmował i oglądał. Pozostawił ślad palca na galarecie, taki ślad ciągnącej się
za palcem nici półpłynnej masy już pokazywałem, znacie go. Dotykał porcji w
czasie procesu, znaczy badał. Ale kamienia widać nie doczekał, to musiało
potrwać.
fot. 4. Wierzch wielkiej bryły sztucznego krzemienia. Z lewej widoczne w pionie dwie skamieniałe porcje wylanego tłuszczu. Wylane na porcję z prawej, wcześniejszą.
fot. 5. Widok bryły od spodu. Odłupanie na całej powierzchni i świeże z boku, z lewej.
fot. 6. Oglądając bryłę z boku można dopatrzeć się wielu warstw wylewanego tłuszczu.
fot. 7. Fragment całej powierzchni bryły na jednym końcu ze świeżym ubytkiem z prawej.
fot. 8. Widok drugiego końca bryły. Widoczne kolejne warstwy dolewek. Powierzchnia zewnętrzna zerodowana, "opalona".
Przykład 2. Skamieniałe porcje przetopionego tłuszczu
wylewane jedna po drugiej. Ostudzone, bo wylane do toalety, tam pozostawały pod
działaniem mocznika, zanurzone w moczniku przez długi czas. Nastąpiło gwałtowne
schłodzenie wolnego węgla ale i zmieszanie składników tworzywa. Podczas
ciągłego studzenia w zanurzeniu i gwałtownego wiązania galarety następowało
pękanie tworzywa, dziś popękanego kamienia.
Uwaga ogólna, spostrzeżenie; sztuczny krzemień "opala" się na słońcu w kontakcie z powietrzem atmosferycznym. Ten wielki fragment walał się po polu przez dziesiątki lat, leżał na powierzchni. Był wielokrotnie łupany pługami, widoczne jasne odłupania od ostatnich, świeżych uderzeń. W środku jest jasny i takie ubytki są widoczne, reszta powierzchni jest opalona na brązowo. Utwardzacz, mocznik jest agresywny w masie tworzywa, reaguje na warunki otoczenia.
Czy krzemień naturalny "opala" się wydobyty na powietrze? Nie stwierdziłem.
Czy krzemień naturalny "opala" się wydobyty na powietrze? Nie stwierdziłem.
Wygódka.
Są takie miejsca na Świecie, o których się nie mówi.
To miejsca, do których człowiek i nie tylko człowiek, chodzi
załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne. Zarówno człowiek jak i zwierzęta
załatwiają swoje potrzeby w ściśle określonych miejscach.
Kto ma kota lub psa dobrze o tym wie. I wie, że te miejsca
trzeba swoim pupilom pokazać i przyuczyć. Bo inaczej same sobie te miejsca
wybiorą i będzie śmierdzący problem.
Drapieżniki swoimi odchodami znaczą granice swojego
terytorium, pomniejsze zasypują odchody ziemią, aby nie pozostawiać śladów
swojej obecności.
Nawet ptacy robią to poza gniazdo a nieczystości z gniazda
usuwają. W Świecie Zwierząt mało które robi pod siebie czyli tam, gdzie akurat
się znajduje.
Znajdując przypadkowo wylewane tłuszcze pozostałe w formach
po gotowaniu w krzakach na obrzeżach obozowisk podawałem, że oddawał na niego
mocz. Przegotowany tłuszcz prosto z formy był bardzo gorący. Robił to dla
bezpieczeństwa, dla ich ostudzenia. Tak zauważył powstawanie sztucznego
kamienia. To zjawisko wykorzystał do produkcji tworzywa sztucznego, sztucznego
krzemienia.
Jednakowoż nasz przodek nie chodził za potrzebą w krzaki
przypadkowo ani nie załatwiał swoich potrzeb pod siebie. Wyobrażacie sobie, co
by było w obozowisku, w którym zamieszkiwało od kilku do kilkudziesięciu
rodzin, dziesiątki i setki osobników?
On robił to w określonych miejscach poza obozowiskiem i nie
jest ważne jak to się nazywało. Dziś jest to toaleta, ubikacja, wygódka, WC,
latryna itp.
U mnie jest to wolno stojąca budka na działce w środku
Europy – wygódka z dołem na nieczystości. Bo w środku Europy i wodociągów, i
kanalizacji nie ma, jak na Europę przystało.
I nie będę dywagował o konstrukcji toalety Homo erectusa,
bo jej śladów nie znalazłem ale znalazłem dowody pośrednie. Toaleta była,
choćby do tego służył tylko dół w ziemi.
I od początku Świata wszystkie ludzkie nacje tak miały, czy
to się uczonym podoba, czy nie.
Moje wielkie podziękowanie dla koleżanki Halinki z Lubomierza, znalazcy i ofiarodawcy bryły fałszywego krzemienia.
foto autor s. hab. Roman
Wysocki
26.02.2017 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.