Słowo przeciw …słowu?
Po latach poszukiwań i badań, właśnie minęło 12-cie, zdaje
sobie sprawę z odpowiedzialności za słowa; za to, co robię, za to o czym i jak
piszę.
Z wyprostowanej małpy zrobiłem „uczoną” wyprostowaną małpę,
czyli człowieka. I pozostanę przy
człowieku, bo za „uczoną” mój przodek mógłby się obrazić, domyślacie się
dlaczego.
Początkowo na stronach swoich książek przykładałem i
żartowałem sobie z uczonych. Musiałem
ich za to przepraszać i przepraszałem, bo odnosiłem się do pustych ram jakie
zbudowali przez setki lat. Habilitując
się zrozumiałem, że próżnia umysłowa nie może być punktem odniesienia. Bo i do czego miałem się odnosić?
Chyba nie do artykułów prasowych, które zgłaszają mi Alerty
Gogle.
Uczony bełkot o seksie naszych przodków, o ogniu – mieli
albo i nie mięli a każda kolejna kość, wywraca całą niewiedzę. To wszystko bez podstawowych wiadomości o
klimacie, bez jakiegokolwiek datowania i bez znalezisk (dowodów!).
Skoro ramy są puste - hulaj dusza!
Bo dwa miliony lat, to dwa miliony liczb sufitowych,
wybieranych losowo lub dobieranych stosownie do potrzeby czyli do kolejnej
bzdury. W każdą liczbę można się
wstrzelić, każdą liczbę można dopasować do swoich potrzeb (wynalazków). A wyniki badań, zgodne z zamówieniem, stosowne
dla zamawiającego.
Każde zachowanie naszego przodka można wymyślić i interpretować swoje własne
wymysły.
Giełda wymysłów (słów) trwa w najlepsze.
Nic z tego drodzy a „uczeni” koledzy.
Na ramach rozpięta jest osnowa czasoprzestrzenna (jest
dyscyplina!) i trzeba się jej trzymać.
Moja, bo innej nie macie. Prosta,
prymitywna nie poparta żadnymi badaniami – to akurat Wasza zasługa. Ale oparta na znaleziskach, bo są. Bez znalezisk, znaczy bez artefaktów, dalej
będziecie wydzielać uczone słów zmyślanie.
Publiczności nie uda się już nic wcisnąć.
W zakamarkach mojego mózgu czai się katalog
„Spuścizna”. Skrzętnie zbieram
informacje o różnorodności i współistnieniu gatunków, dokładam kolejne pliki i
myśli…. Ciągnie mnie na Wschód, do kresu
ówczesnego Świata ale dostępu do tamtego Świata dziś ani dostępu do informacji o
naszym przodku nie mam.
Bo cali jesteśmy z Homo erectusa, bez względu na
to, którą to kość miał bardziej i gdzie ją dla nas zostawił.
Doszukiwanie się przodka, brakującego ogniwa w kolejnych
odkryciach nie ma żadnego sensu, jest tylko uczonym natręctwem, naturalnym
dążeniem człowieka do porządkowania (układania) Świata. Wszak i tak jako różne gatunki (w różnym
czasie) wyszliśmy z jakiejś dziury (rowu?) w Ziemi, w Afryce. A kolejne transformacje anatomiczne i
wynikająca z nich odmienność, różnorodność, to nic innego jak przemiany
ewolucyjne i dobór naturalny. Efektem
tych zmian było postępujący wzrost masy mózgu i wzrost sprawności manualnej.
Nadmiarem wolnych elektronów (istoty szarej) i sprawnością
odnóży górnych odstaliśmy od Świata Zwierząt.
Kolejne zmiany anatomiczne (kora mózgowa) i rozwój poszczególnych
ośrodków w mózgu następował powoli ale lawinowo.
Ten rozwój postępował w głowach naszych przodków. Liczyło się to, co miał w głowie a to właśnie
opisywałem w ponad stu esejach.
I to nie on myślał tak jak my - to my myślimy tak jak on.
To było do udowodnienia, bo to wynikało bezpośrednio ze
znalezisk. Jego myśli mają dziś swój
realny kształt utrwalony w kamieniu. Ja tylko
zajmuję się dla Was przekładem (tłumaczeniem) znalezisk na czynności i myśli
naszego przodka.
Pisanie scenariuszy Naturze jest stratą czasu i papieru. Szukanie „brakującego ogniwa” ta taki sam
wymysł, jak te słowa - brakujące ogniwo (?).
Trzeba ją odbierać taką jaką jest i jaką była. Nigdy nie wyjaśnimy jej do końca, ale szukać
trzeba – artefaktów a nie słów.
Kłaniam się w pas Panu Darwinowi. On to skojarzył wpływ środowiska na organizmy,
jego wpływ na zmiany ewolucyjne (przystosowawcze). Skojarzył i opisał na przykładach ten proces
przyczynowo-skutkowy. On też znajdował
kamienie „dające dużo do myślenia” i też myślał.
W naszym współczesnym widzeniu Świata jest Natura, nasze
sztuczne środowisko, jest Ewolucja, jest i Przypadek. A tym szczególnym Przypadkiem jest Bóg. Jego sługi wytłumaczą wszystko, czego nie
wytłumaczy nauka.
Zastrzegam; są na Świecie rzeczy niewytłumaczalne ale są
niewytłumaczalne dziś, przy obecnym stanie wiedzy. Zostaną wytłumaczone jutro, za rok lub więcej
lat, na wyższym poziomie intelektualnym.
To tak jak z gazowym olbrzymem w Układzie Słonecznym. Okazało się po czasie, że jest wydmuszką pokrytą
skorupą – uczony człowiek omylnym jest i tyle.
Nie wszystko jest sprawdzalne i od ręki, potrzeba czasu (przypominam też
szpinak!).
Fenomen rozwijającej się cywilizacji gatunku Homo erectus
w Sudetach wpisuję do jego (Darwina) menażerii, do jego oglądu Świata.
I fenomen przestał być fenomenem, stał się konsekwencją
(funkcją) warunków środowiskowych, potrzeb naszego przodka i jego rozumnych
działań nad realizacją tych potrzeb. Dzięki
Naturze i (niewyjaśnionym) Przypadkom niemożliwe stało się możliwe.
Tylko tyle i aż tyle, bo był pierwszą istotą na Ziemi świadomie
osiągającą swoje cele.
Wyjeżdżając z Warszawy, przed trzynastu laty nie miałem w
głowie Homo erectusa. Wiedziałem,
że był, nawet się nim interesowałem.
Wystarczyło kilka odłamków krzemienia – Przypadek. Znalazłem się w odpowiednim miejscu w
nieodpowiednim czasie. Po nitce do
kłębka mogłem snuć osnowę. Mogłem na
niej umieszczać słowa, daty, fotografie a nawet sceny dla wyobraźni Czytelników
i uczonych.
Ten rok był dla mnie rokiem podsumowań całej mojej wiedzy o
naszym przodku a jednocześnie wydłubywania z niej szczegółów. Rokiem zażartej walki o ochronę terenów
lęgowych i stanowisk archeologicznych, i bez rezultatu, i do znudzenia. Porwałem się nawet na turystykę, żeby „Tereny
łowieckie i siedliska Homo erectusa” udostępnić publiczności ale
gospodarza (władzy) brak.
Ale było mi bardzo miło, bo przy tym byłem wśród Was.
Życzę Wszystkim kolejnych już na tym blogu Wesołych i
Zdrowych Świąt, i kupy śniegu (do sprzątania, hi! hi!).
P.s. Słowa przeciw… słowom,
są nic nie warte. Liczą się artefakty –
moje na wierzchu!
s. hab. Roman Wysocki
20.12.2015 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.