Translate

Odlewanie krzemieni odc. 14.



Odlewanie krzemieni odc. 14.
Władca krzemieni – sztucznych krzemieni.
Miałem ja do czynienia z towarzystwem zbieraczy minerałów (świecidełek) czyli pasjonatów. Próbowałem zasiać im w głowach sztuczny krzemień - sie nie dało.
Po kilku godzinach doszedłem do sedna sprawy. Dopóki mówię o sztucznym krzemieniu, każdy wywód kończy się pytaniem;
- A gdzie jest krzemionka, przecież to wygląda i ma właściwości krzemienia?
Na moje protesty, że w tym kamieniu nie ma krzemionki, że krzemionki być nie może, bo nie brała udziału w procesie, pytanie znowu wracało jak bumerang. Wracało, bo tworzywo jest do krzemienia łudząco podobne i dlatego skorzystał z niego Homo erectus, i też potraktował jak krzemień.

Pomijam też komentarze, że był prymitywny i nie mógł tego wymyślić.
Bo nie wymyślił ale był dobrym obserwatorem i skorzystał ze spostrzeżeń; skojarzył materiały, temperatury ale nad proporcjami składników i temperaturą  nie koniecznie panował. A to miało bezpośredni wpływ na jakość tworzywa i jego zastosowania.

Po zastosowaniu ognia,  po tym jak zaczął wykorzystywać go do przetwarzania mięsa;
- po gotowaniu mięsa w formach grubych,
- po gotowaniu mięsa w formach cienkich,
pozostawały mu zapasy tłuszczu wytopionego z mięsa. Te zapasy po ostygnięciu gromadził ulepione w obłe porcje. To był tłuszcz przeznaczony do smarowania placków i innych przetworów roślinnych. Tłuszcz był też składnikiem tych przetworów, głównie kukurydzianych.
Tłuszcz przepalony, robaczywy lub niesmaczny wylewał w krzaki i oddawał na niego mocz dla ostudzenia. Robił to przez setki tys. lat (800-500 tys lat p.u.) i każdy, kto to robił, wiedział, że ten tłuszcz stwardnieje. Nie piszę skamienieje, bo proces skamienienia dotyczy naturalnych procesów fosylizacji lub liofilizacji a opisywany proces był procesem czysto chemicznym a nie geologicznym.
Wynikiem procesu chemicznego było; 
- tworzywo sztuczne o wyglądzie i właściwościach mechanicznych krzemienia naturalnego.

Pośród populacji znalazł się osobnik, który postanowił to zjawisko wykorzystać  jako materiał na narzędzia i inne wyroby. W tych trudnych warunkach musiał mu wystarczyć mózg w mózgoczaszce  o pojemności dochodzącej do 1200 cm3, i wystarczył.
Budowy białek ani tłuszczów nie znał ale miał oczy i sprawne palce – badał nowy materiał, który nie występował w przyrodzie. O tym też nie wiedział, bo był łudząco podobny do krzemienia, więc potraktował go początkowo jak krzemień jako materiał do wyrobu odłupków i siekier. Ale zauważył, że ten nowy kamień można odlewać w zadanym kształcie, formować z niego dowolne kształty i powierzchnie, strugać odłupkiem, robić otwory ale to wszystko w czasie stygnięcia płynnej, gęstniejącej masy. W postaci gęstej sztywnej galarety należało pozostawić go w spokoju na kilka godzin do stężenia i zastygnięcia w kamień.
To wszystko odbywało się na drodze obserwacji, badania nowego materiału, kojarzenia spostrzeżeń i wyciągania wniosków. Tu pracowała INTELIGENCJA  naszego przodka i to przez dziesiątki pokoleń. Przez pokolenia działał przekaz zdobytych spostrzeżeń i wyników badań, eksperymentów. Ich efektem była nowa technologia nowego tworzywa.

Dotychczas przygotowując mięso do gotowania odkrawał łój lub odrzucał, w mięsie i tak była wystarczająca ilość tłuszczu. To znaczy, że mięsa miał pod dostatkiem i robił to dla smaku. Po zastosowaniu do gotowania komory grzewczej – pokrywy na płycie grzewczej, w temperaturze niższej od żaru ogniska mógł przetapiać tłuszcz w formach cienkich i mokrych. Cienka glina wysychała na gotowanym mięsie i tłuszczach tworząc cienką skorupę.
Doprowadziło to do zagospodarowania łoju i nadwyżek tłuszczów wytopionych z mięsa w obozowiskach. Stało się procesem stosowanym powszechnie w siedliskach na Ziemi Niczyjej, w Sudetach i krajach ościennych. Proces natychmiast poszedł w Świat, bo uniezależniał Homo erectusa od przypadkowych znalezisk krzemienia naturalnego. Tworzywo dawało wiele możliwości przetwarzania i obróbki do nowych zastosowań, tych możliwości krzemień nie dawał.
Ale w różnych miejscach tego Świata był różnie wykorzystywany i te różnice są w siedliskach widoczne – do opisania w oddzielnym eseju.


Z wyprażonymi fragmentami sztucznego krzemienia nosiłem się po domu, jak z cackami. Nawet nie przyszło mi do głowy, żeby zaglądać do nich, do środka.  Byłem przekonany, że jak w starych kawałkach wystąpienie mocznika; białych opalizujących warstw na powierzchni lub nalotów, tak jest i na tych prażonych fragmentach, że jest tylko wydobyciem mocznika na powierzchnię.


Tymczasem na spotkaniu, kolega (barbarzyńca!) bez trudu złamał w palcach długi płaski prażony fragment w najszerszym miejscu i prawda wyszła na wierzch. Chwała barbarzyńcy!
Okazało się, że materiał jest jednorodny i biały (kolor kredowy, przełom matowy) w całej objętości a powstały przełom nieregularny.
Okazało się, że materiał wyjściowy do eksperymentu – sztuczny krzemień – z krzemionką, z węglanem wapnia ani kredą też nie może mieć nic wspólnego.  Przez wyprażenie poprzedniego tworzywa, powstało następne nowe tworzywo, kolejna niewiadoma, zobaczcie sami;
- pękło pod niewielkim naciskiem w palcach i to w najszerszym miejscu,
- wrzucone do wody zanurzało się ale nie piło jej, jest więc wodoodporne,
- ciężar nowych (prażonych) kamyków jest w przybliżeniu (w dłoni) połową ciężaru czarnych krzemieni sztucznych, materiału wyjściowego do badania (przed prażeniem),
- jest materiałem o małej wytrzymałości mechanicznej nieco większej od kredy, miękkiego drewna itp. Przekrój w najszerszym miejscu miał ok. 5-8 mm x 12 mm (trapez) i uległ złamaniu w palcach bez wysiłku. Pęka nierównomiernie ale bez kruszenia i bez występów w przełomie.

Moja (wisielcza) teoria powstania sztucznego krzemienia jest taka;
- gotowany tłuszcz zwierzęcy (łój) w temperaturze 200-250st. C, to rozbite łańcuchy węglowe czyli mieszanina atomów węgla z mieszaniną tych  wszystkich pierwiastków, z którymi węgiel był związany. Podczas gotowania uchodzą wszystkie związki lotne, także woda. W czasie gotowania w formie pozostaje czysty węgiel z odrobiną pierwiastków, czysty węgiel atomowy, tak jak go natura stworzyła. Zadany na gorąco mocznikiem, stygnąc do temperatury otoczenia, wiązał się tworząc z węglem sieć drobnokrystaliczną podobną krzemieniowi czyli bezpostaciowy kamień.
Mój eksperyment z prażeniem sztucznego krzemienia spowodował wypalenie węgla w całej objętości kamyków, pozostała cała sieć związków mocznika z zanieczyszczeniami tego, co przed prażeniem pozostawało w związku z węglem w łańcuchach węglowych.

I ta teoria pokrywa się z moją teorią czarnej dziury w kamieniu – powolnej denaturyzacji (rozkładu) białek i powolnego rozkładu łańcuchów węglowych w materii organicznej prowadzącej do skamieniałości pod działaniem krzemionki i trwa to przez setki tys. lat (ok. 200-300).
W procesie, w tworzywie rozkład łańcuchów węglowych nastąpił gwałtownie w czasie gotowania tłuszczu a krzemionkę zastąpił mocznik i skrócił czas skamienienia do jednego dnia. Nasz przodek o rozkładzie łańcuchów węglowych nie wiedział, bo w chemii organicznej uczonym nie był.

ALE WIDZIAŁ TO NA WŁASNE OCZY I WYOBRAŻAŁ SOBIE KORZYŚCI Z JEGO ZASTOSOWANIA.
Ten to miał łeb (tłum. głowę)!

Mój eksperyment, prażenie odbywało się w piecu opalanym drewnem i w atmosferze tlenku i dwutlenku węgla, przy dostępie powietrza. Do tego związku w palenisku było wielu chętnych z tlenkami różnych metali włącznie ale to już zabawa laboratoryjna dla uczonych kolegów.
Reasumując skutki eksperymentu, powstało tworzywo nietrwałe, niepotrzebne do niczego i nikomu, no chyba, że na np. elementy dekoracyjne na ściany, bo ma ładne, emaliowane i trwałe powierzchnie zewnętrzne. To wcale nie znaczy, że nie należy badać go dalej i szukać dla niego  zastosowania.

Kolega (barbarzyńco-dobroczyńca) swym niecnym potraktowaniem przedmiotu badań dopełnił ich wyniku, dopełnił ciągu zdarzeń.
Potwierdził, że krzemionki i węglanów wapnia brak, że węgiel wypalił się w czasie prażenia i pozostały resztki, zanieczyszczenia tłuszczowe, nie wiadomo jakie, spojone przetworzonym mocznikiem.
Ale kolega i tak nijak nie może się z tym pogodzić. Trzymając w dłoniach nowe tworzywo stwierdza, że krzemionki ani węglanu wapnia w nim nie ma i nadal protestuje, bo w głowie zalega mu krzemień i krzemionka.

Okazało się przy tym, że jest chemikiem.
Na torturach wyznawał, że z takim podejściem do tłuszczu nie miał do czynienia. W skrytości i szeptem zwierzał się, że Nauka i owszem robiła doświadczenia na tłuszczach traktowanych mocznikiem o różnych stężeniach ale odbywało się to w niskich temperaturach a efektem były galarety i miękkie masy plastyczne w warunkach naturalnych. Ale nikomu nie przychodziło do głowy, żeby doprowadzić przy tym tłuszcz do wrzenia. Bo jest to niebezpieczne i to bardzo.
Domyślam się, że Nauka robiła próby przetwarzania tłuszczów w stanie stałym lub płynnym dla potrzeb przemysłu spożywczego.

Przy tej okazji muszę więc zrobić korektę swoich wymysłów; opisywany w poprzednim eseju sztuczny krzemień prażony ma na zewnątrz warstwy białych zanieczyszczeń tłuszczowych powiązanych mocznikiem i stąd biały kolor tych warstw. To skupienia przy powierzchni zupełnie nowego tworzywa, które powstało po wypaleniu węgla.
Sam popełniam błędy i sam muszę je naprawiać, nikt tego za mnie nie zrobi. I muszę to robić tak samo szybko, jak to opisuję, zanim stanie się to przedmiotem krytyki i kpin. Głupcy i prześmiewcy są bezwzględni! Ich to nic nie kosztuje.

Za moimi odkryciami, na szczycie piramidy osiągnięć cywilizacyjnych Homo erectusa, obok dzieł sztuki (mitologii) znalazło się osiągnięcie technologiczne;

tworzywo sztuczne o wyglądzie i właściwościach mechanicznych krzemienia naturalnego.

I to dzięki nowemu tworzywu mógł realizować swoje dążenia i uwielbienie, swoje potrzeby mistyczne i wzorce estetyczne. Były utrwalone w kamieniu a więc na wieki, dla następnych pokoleń i dla nas.

Na wstępie tego eseju zwróciłem uwagę na jakość wytwarzanego tworzywa.
Do wyrobu narzędzi skrawających; odłupków i siekier nie miało to większego znaczenia. W wyrobie pięściaków i ciężkich narzędzi rolniczych o dużej masie musiał przestrzegać proporcji składników i temperatury wyrobu w czasie stygnięcia. Ale najlepsze materiały czyli czarne sztuczne krzemienie, o niewielkiej proporcji mocznika do tłuszczu, przeznaczał do wyrobu dzieł sztuki.

Korpus „Brzemiennej” to bryła tworzywa, przetopionego tłuszczu wymieszanego z minimalną ilością mocznika (utwardzacza), w której wykonano wycięcia do wmontowania elementów z innej formy, z takim samym tworzywem. Nawet głowa "Brzemiennej" jest uformowana i doklejona z innego tworzywa. Białe powierzchnie, to wystąpienia utwardzacza a brązowe plamy, to utwardzacz w czystej postaci ale do takich spostrzeżeń dochodzi się dopiero w czasie badań.

Korpus „Wenus z Lubomierza” ulepiony jest z tworzywa a okrąg obrysowany na pośladku powstał na miękkim i stygnącym tworzywie, na poprawkę nie było już czasu.

Jest oczywiste, że poprzednio opisywałem te artefakty inaczej, jako lepienie i  doklejanie porcji przetopionych tłuszczów. Nie znałem dotąd technologii tworzywa a łączenie fragmentów tworzywa i wystąpienia mocznika na powierzchni rozpoznałem dopiero rozpatrując technologię od początku do końca.
Prawdopodobnie wyroby czarne potraktowane minimalną ilością utwardzacza stygły i tężały na kamień dłużej, nawet kilka dni. Snuję takie przypuszczenie, ponieważ „krzemień pasiasty” powstawał w formach przegotowanego tłuszczu zadanego dużą ilością utwardzacza. Tak duża ilość mocznika o temperaturze otoczenia znacznie obniżała temperaturę tworzywa. Można było tylko wymieszać składniki i szybko wyjmować mieszadło, patyk, żeby nie pozostał w masie. Bo tworzywo gęstniało momentalnie i było to odczuwalne przez mieszającego.

Zatem, nad głowami współczesnych wisi problem taki sam, jak latanie maszyn cięższych od powietrza i w głowach zmieścić się nie może. Homo erektus też był cięższy od powietrza ale wzniósł się intelektualnie na szczyt swojej własnej (i mojej) piramidy osiągnięć cywilizacyjnych.
Tylko że wyobraźnia współczesnych, tak wysoko nie sięga a problem wisi, bo jest opublikowany na tych stronach. To już nie jest mój problem!
W odcinkach cyklu „Odlewanie krzemieni” 1-13 opisuje cały proces, tak jak go odkrywałem. Polecam zatem zainteresowanym, życzę wypieków na twarzy.

foto autor.                                  s. hab. Roman Wysocki
18.11.2016 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.