Translate

Odlewanie krzemieni odc.1.



Odlewanie krzemieni odc.1.
Pisząc od lat o Homo erectusie rozglądam się po Świecie za wiedzą, dokąd poszedł w swoim exodusie gatunkowym. Przecież gdzieś musiał iść, dojść i pozostawić po sobie ślady. Najbardziej prawdopodobnym kierunkiem była Azja w tym Chiny i Azja Południowo-Wschodnia i dalej aż po Sumatrę, tam dołączał do obecnych już przedstawicieli swojego gatunku.
Pilnie więc nasłuchuję wieści, bo i człowiek z Cromanion też nie wziął się z niczego.


Fot. 1, 2. Widoki ogólne dużego fragmentu krzemienia a w nim zatopione COŚ. COŚ ma grubość (różną), szerokość ginącą w ubytkach ale widać, że się zwęża i długość nie do określenia.

A tu nic, jeno cisza w eterze.
Ktoś tam ślady odcinania muszli odłupkiem od skały (odcinania porostów) bierze za objaw sztuki i robi na tym zawrotną karierę. Prymitywizm godny uczonego i tych, co mu przyklaskują.

Ale przed miesiącem dotarła do mnie wiadomość o bransoletce znalezionej w Jaskini Denisowian. Informację można znaleźć w wyszukiwarce Gogle pod hasłem Denisowianie, na 3 stronie jest nawet ikonka Yutube, wystarczy kliknąć, bo warto – cudeńko!

I choćby uczeni pozjadali wszystkie swoje fakultety to nie dojdą, jak ta bransoletka została wykonana.

fot. 3, 4. Zbliżenia na COŚ i widoczna struktura grudek gliny, wyrobionej i wysuszonej (ale dopiero na zdjęciu).

Mój – Homo erectusa – przepis na zrobienie tej ozdoby z wisiorkami.
Moja ulubiona bohaterka i artystka Lu zawędrowała w Wielkiej Wędrówce aż w góry Ałtaj do Jaskini Denisowian.
Tu ulepiła kluskowatą porcję tłuszczu z tłuszczu pozostałego w formie po ugotowaniu mięsa. Zlała tłuszcz ze szczątków formy, odczekała aż zastygnie i ulepiła porcję. Ale, jak znacie Lu to zanim tłuszcz zastygł, ona wiedziała już, że ulepi kluskę. Lepiąc kluskę wiedziała już, że ulepi z niej bransoletę z dodatkami.
Dalej poszło jak z płatka, wygniotła w palcach dokładnie płaski pasek tłuszczu. Przekrój poprzeczny paska dobrze widoczny jest w eksponacie; półokrągły z wierzchu (duży promień), okrągły (mały promień) po bokach na całej długości i  zaokrąglony na końcach.To wszystko dało się ulepić w zręcznych palcach Lu. Tym razem jednak postanowiła urozmaicić ozdobę drobiazgami, koralikami zawieszonymi na niciach.
Ulepiła więc koraliki, zapewne kilka, tego nie wiem, skręciła nić. Przewlekła nić przez otwór w każdym koraliku. Po zawiązaniu końca każdej nici przewlekła i uwiązała je do bransoletki w stosownym otworze.
Ten otwór wykonała przebijając patyczkiem pasek tłuszczu. Żeby tłuszcz nie przylepił się do powierzchni i nie zniekształcił otworu przy wyjmowaniu, Lu obróciła go w otworze kilka razy pozostawiając przy tym ślady, rysy na powierzchniach cylindrycznych otworu. Dziś wyglądające na ślady wiercenia wiertłem diamentowym w kamieniu – ale kina! Zrobiła patykiem to, o czym będą pisane dziesiątki doktoratów.

fot. 5, 6. Widok ogólny i powiększenie;
1a, 1b - to odciski ścianek formy (naczynia), wylana pierwsza porcja tłuszczu wyraźnie ciemniejsza od górnej drugiej porcji. Na ściankach odciski grudek gliny, z której wykonano formę,
2 - luźno zakrzepła druga porcja tłuszczu,
2a - druga porcja zastygła w naczyniu. Naczynie jest ustawione pod kątem. Tu też widoczne odciski, grudki dobrze wyrobionej  i wysuszonej gliny.
Widoczny jest kąt pochylenia naczynia tu ok. 30 st. 

fot. 7. Ten sam fragment znaleziska z drugiej strony.  Od lewej do prawej widoczny styk obu porcji ale z prawej ślad ginie, to skutek mieszania szpachelką. Widoczne w przełomach jasne plamki owalne i podłużne to nie robaki ale smugi tłuszczu zakrzepłego po zamieszaniu szpachelką. To ślady schłodzenia gęstniejącego tłuszczu. To by świadczyło o tym, że krzepnięcie tłuszczu lub składników tworzywa następowało szybko w trakcie wylewania i mieszania.
To znaczy, że tłuszcz skamieniał po 200-300 tys. lat i dziś ten otwór jest w kamieniu a dokładniej w krzemieniu bez względu na to, jak uczeni ten krzemień nazywają.
Mają te kamienie w atlasach i tam szukają do nich uczonych nazw nie znając w ogóle technologii i produkcji sztucznych krzemieni. Piszę produkcji, bo to działanie było celowe a jego wynik odległy w czasie – choć niekoniecznie.
Nasz przodek ją znał, bo znajdował krzemienie po swoich przodkach. Lu też wiedziała, że za wiele pokoleń ta bransoletka będzie pięknym okazem biżuterii.Miała jednak problem, jak zachować potomnym ten okaz a nie zniszczyć go do tego czasu używaniem. Postanowiła obdarować nią zmarłego wodza plemienia.
Przyłożyła zmarłemu prosty dotąd pasek z miękkiego jeszcze tłuszczu do nadgarstka lub ramienia, kiedy ten leżał już w pochówku. Owinęła pasek wokół ciała i bransoletka, bo dopiero teraz była to wiadoma ozdoba, pozostała ze zmarłym na wieki, na setki tysięcy lat. Czy aby na pewno na setki tysięcy lat?

I dlatego datowanie poniżej 200 tys. lat mi się nie zgadza – chyba, że moje szacunki są zbyt skromne i krzemionka zamienia tłuszcze w krzemień znacznie szybciej – tu uczeni zapodają 40-50 tys. lat. W materiałach prasowych nie podano metody pomiaru eksponatu. A, jak Wam już wiadomo, to na 50 tys. lat kończy się zakres stosowania metody radiowęglowej. Może trzeba uruchomić inną aparaturę, która stoi w kącie.

fot. 8.  Widok, zbliżenie na odcisk ścianki 1b na dole i zastygłą naturalnie porcję górną, bez ubytków w tym miejscu. 3 - tu lany był gorący tłuszcz, z tej strony przedmiot miał być grubszy. Odlew przerwany w czasie zalewania tłuszczu, wypadek przy pracy.

Nie mogę przecież przypuszczać, że nasz przodek znał technologię, sposoby na skamienienie tłuszczu w krótkim czasie. Ale nie wykluczam i nie mówię NIE.
Bo uczeni do dziś nie doszli, jak we Wczesnym Średniowieczu nasi polscy przodkowie rozmiękczali rogi krowie do obróbki i formowania – co stosowali?
Podobnie było z betonem, z którego Rzymianie zbudowali Colosseum, technologia i materiał został zapomniany na 1,5 tys. lat już w ramach naszego gatunku.

Polecam zatem uczonym w Rosji, bo wiem, że mnie czytają choć rzadko, zapoznanie się z moimi wynalazkami;
- gotowania mięs w formie grubej lub cienkiej, tu raczej cienkiej – koniec Okresu IV, wytapianie tłuszczów,
- przechowywania tłuszczów, zastosowania w wypiekach, lepienia ozdób i prawdziwych dzieł sztuki (!) – technologii i zastosowań  sztucznych (dziś) krzemieni,
- przędzenia nici i sznurków oraz ich zastosowań.
Wymieniłem tu technologie znane i stosowane przez Homo erectusa a nie znane człowiekowi współczesnemu. Dokąd z nimi zaszedł?
Stali Czytelnicy wiedzą o czym piszę, Ci przypadkowi muszą poszukać po stronach, to wszystko jest już opisane.
Ale, żeby nie było tak dobrze, że ja już wszystko o naszym przodku wiem, to opiszę znalezisko, o którym wiem, że nic nie wiem.

O-15, obozowisko 15-te.
Stoki gór i nie tylko mają to do siebie, że miejscami są na nich niewielkie obniżenia, w których gromadzi się woda opadowa. Takie miejsca są pułapką dla kombajnów zbożowych. Dlatego pozostawiają je bez zbioru. Takie miejsce widziałem przez lata obok O-9 jakieś 200 m. od stawu.
W tym roku okresami lato było suche, kombajn wjechał, skosił zboże a ja po kombajnie i orce wyniosłem stamtąd torbę reklamową krzemieni.
A dokładniej mówiąc, sztucznych krzemieni, bo wylepionych w porcje tłuszczu  do dalszego użytku – od razu zaskoczyły mnie swoją wielkością, były większe od dotychczasowych znalezisk. A i kształt bardziej konkretny, bardziej określony; prawie kula, duże kluski, jajo większe od kurzego nie to co zazwyczaj, to co prezentowałem na stronach. W tym miejscu kiedyś, brnąc w błocie, znalazłem fragment obrabianej kości – dużego szpikulca do mięsa.

Tym razem pośród krzemieni znalazłem zagadkę, która zadziwi nie tylko mnie ale i Czytelników, i kawałek świata naukowego. Bo okazało się, że nie tylko jaja much i robactwo popadało w płynne tłuszcze, można tam znaleźć oprzyrządowanie, przedmioty naszego przodka.
Znalezisko jest dużym fragmentem czegoś dużego. Składa się z dwóch porcji tłuszczu ułożonych płasko jedna na drugiej. Stąd i po skamienieniu są ze sobą połączone na stałe. Wygląda to tak jakby na jednej już stygnącej porcji tłuszczu, ktoś wylał następna porcję tłuszczu. Tak, jakby zrobił dolewkę tłuszczu. Oczywiste jest, że musiało się to odbywać w jakimś naczyniu otwartym np. fragmencie formy z gotowania, naczyniu z tykwy lub otwartej formie do gotowania lub pieczenia ciast. W znalezisku zachowała się tylko dwa fragmenty naturalnych powierzchni zewnętrznych, odciski prostych ścianek naczynia. Na jednej styk obydwu porcji tłuszczu jest dobrze widoczny. Pozostałe powierzchnie zewnętrzne zniszczone są ubytkami. Ale ten styk obu porcji nie jest poziomo, jak należy się cieczom wlewanym do naczynia. Naczynie postawione jest pod kątem – następny odcinek proszę!

Ale moją i Waszą ciekawość wzbudza idealnie biały płaski przedmiot wewnątrz znaleziska zatopiony ukośnie w obu porcjach. To znaczy, że przedmiot zanurzony był w obu płynnych wtedy porcjach i w tej prawdopodobnie przypadkowej pozycji, pozostał i skamieniał wraz z tłuszczami.
Nie jestem skłonny do żadnych teorii spiskowych, rozpatruję najprostsze działania naszego przodka. Zapewne dolewając tłuszcz mieszał zawartość w naczyniu, żeby uzyskać jednorodny tłuszcz w całej objętości – jawi się pytanie, po co?

Jeśli znał i miał UTWARDZACZ (do kamienia), to był to najlepszy moment do zaprawienia tłuszczu utwardzaczem i równomiernego rozprowadzenia składników - WIĄZANIA TWORZYWA(?).
Nie widzę też potrzeby mieszania porcji tłuszczu, skoro po zastygnięciu dawał się wyrobić (ugniatać) jak mokra glina.

Mój zasób wiedzy o materiałach, z których mogło być wykonane mieszadełko też jest ograniczony. Wykluczam kość, bo przełomy są bez żadnych zanieczyszczeń lub struktur. Są idealnie czyste, białe bez żadnych śladów. Taką jednorodną strukturę mógł wykonać tylko z białej glinki. Suma summarum wychodzi z tego płytka grubości od 2 do 4 mm, bo nie jest równa na końcach przełomów, wykonana z białej glinki, kaolinu. Glinka jest bardzo dobrze wyrobiona, bez porów i wysuszona w temperaturze komory grzewczej (200-300 st. C). Jest więc wystarczająco sztywna i wytrzymała, jak na mieszadło do gorących tłuszczów przystało. I jest to technologia znana Wam z prezentowanych i opisanych szpatułek glinianych (łyżeczek) do podawania jedzenia niemowlakom. W odróżnieniu od szpatułki jest płaska na swoich powierzchniach, kształt niewiadomy, bo zatracony w ubytkach. Przypuszczalnie prostokątny lub owalny.

Pragnę też przypomnieć Czytelnikom o brudach tzw. fuzlach pływających na powierzchni przetopionego tłuszczu. Nie usunięty na powierzchni w stanie płynnym, był później wyciskany na powierzchnię lepionych porcji pokrywając je lepką powłoką koloru białego, żółtego do brązowego. Później powłoka kamieniała wraz z tłuszczem maskując krzemień pod spodem, ujawniając krzemień dopiero w ubytkach, w przełomach. Zanim pierwsza porcja ostygła, właśnie szpachelką zbierane były brudy z powierzchni tłuszczu wylanego do naczynia. Te brudy trzeba było zgarnąć, aby nie oddzielał porcji i nie osłabiał krzemienia jako całości.

A, żem człek prosty, to swoje przypuszczenia też mam proste.
Jeden osobnik mieszał szpachelką tłuszcz w naczyniu. Drugi dolewał roztopiony tłuszcz i nieopatrznie polał na dłoń pierwszego. Krzyku było przy tym co nie miara i był bieg do zimnej wody. W tym zamieszaniu szpachelka, czyli mieszadełko zatonęło w gęstniejącym (stygnącym) tłuszczu i zostało zapomniane. Tłuszcz w dolnej porcji był już tak gęsty (zastygły), że mieszadełko nie opadło na dno pod swoim ciężarem. Ale poparzony długo to zdarzenie pamiętał, nigdy więcej nie mieszał tłuszczu w trakcie dolewania, dopiero po.

I mam satysfakcję osobistą, że dysponuję wiedzą, doświadczeniem i artefaktami, żeby Wam opisać tak szczegółowe szczegóły. A wynika to ze statystyk strony, artykuły o krzemieniach są przez Was czytane najczęściej. Bo krzemień, to kamień i piękny, i godny zainteresowania.
Dla naszego przodka materiał bezcenny, był motorem postępu, doprowadził do powstania wysoko rozwiniętej cywilizacji (SZTUKA !). Co ja gadam, przecież to wina Homo erectusa a nie jakiegoś tam kamienia.
Hej, hej tam na Syberii jest li tam kto? Za chwilę będzie sensacyjny ciąg dalszy, polecam!

foto autor.                                  s. hab. Roman Wysocki
10.09.2016 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.